czwartek, 18 lipca 2013
Rozdział 30
I nagle się wybudziłam z tego snu, pełna strachu i lęków...
Każdy krok... każdy odgłos, wszystko drażniło moje uszy. Nie mogłam nawet ruszyć palcem, brakowało mi sił. Bolał mnie prawie każdy fragment ciała, ale nie był to ten sam ból co wcześniej. Chciałam krzyczeć, lecz raczej z niemocy, niż z cierpienia ciała.
Pragnęłam też otworzyć oczy, tylko na co moje zachcianki, kiedy nie mogę nic? Miałam wrażenie, że jak na złość, słysząc szepty Piotra, to wszystko się wzmacnia.
A może po prostu umarłam? Nie, nie mogę! Jak on na to zareaguje kiedy ktoś mu o tym powie?
Kiedy się zbudziłam, on już czuwał nade mną. Nie widziałam go, ale rozpoznałam go po dość częstych głębokich westchnięciach i oczywiście głosie. Ten ostatni aspekt był idealnym sposobem na rozbudzenie. Mówił o nas, naszej przyszłości i o tym, jak mnie kocha. Słyszałam to kolejny raz, a mimo tego wywoływało to we mnie znów wielkie wzruszenie. Gdybym nie była bez czucia, na pewno w moich oczu potoczyłoby się kilka łez.
Dopiero po jakimś czasie, być może nawet kilku godzinach, byłam w stanie spojrzeć na świat. Kontrast między światłem a ciemnością, która jeszcze przed chwilą mnie ogarniała był tak wielki, że aż musiałam mrużyć oczy.
Jasnoniebieska sala była prawie pusta. Jedynie moje łóżko, podłączona aparatura i drzemiący na krześle chłopak zapełniały pomieszczenie. Zwróciłam wzrok na Piotrka. Pierwszy raz od długiego czasu widziałam go pogrążonego we śnie i dopiero teraz zauważyłam jak bardzo się zmienił. Mocno zbladł, jedynie zaczerwienione powieki i niepodobny do niego zarost odróżniały się od cery o odcieniu kartki papieru. Był przepracowany, choć od dłuższego czasu w ogóle nie trenował; zajmował się mną, a momentami było to nawet trudniejsze od "nudnych" godzin na parkiecie z piłką w ręku. Wstyd mi było za to, że przez moją chorobę nie jest w Spale na zgrupowaniu, tylko pilnuję czy nie umieram. Niczym ojciec czuwający nad dzieckiem w czasie snu.
Usiadłam po turecku i ponownie zapatrzyłam się w chłopaka. A on tak spokojnie spał, niczym mój własny anioł...
Czasem zastanawiałabym co działoby się ze mną gdybym go nie spotkała. W tym momencie zapewne nie miałabym nic. Wszystko co mam; uczucia, wewnętrzną siłę, a nawet życie mam dzięki niemu. Bo cóż by to było za życie bez Nowakowskiego?
Sposób w jaki się o mnie troszczył, już od samego początku, jak prosił o spotkania... To wszystko wydawało mi się teraz takie magiczne. Pierwsza rozmowa, spacer... Spojrzenie w oczy, pierwszy pocałunek... to było tak dawno, a dobrze pamiętałam jak co chwilę rumieniłam się kiedy przyłapywał mnie na zerkaniu w jego stronę. Czas, kiedy nie byliśmy razem też był ważny; dzięki niemu zrozumiałam, że bez Piotra nie potrafię funkcjonować. Na dodatek, gdyby nie jego chęć pomocy, zapewne teraz już leżałabym przykryta sporą warstwą ziemi. Moje życie bardzo mocno zależało od niego...
No właśnie, nie wiem nawet jak przebiegła operacja, czy już będę choć odrobinę zdrowsza. Przecież zawsze mogli mnie najzwyczajniej wybudzić bez jakichkolwiek prób operowania. Nie, Rose, nie myśl nawet o tym!
Mimo wszystko, przez następną dłuższą chwilę biłam się z własnymi myślami. Próbowałam być pozytywnie nastawiona, lecz wszystko mówiło mi, że niepotrzebnie. Czułam się jak mała dziewczynka, która na przedszkolnym przedstawieniu zapomniała jak brzmi następny wers wierszyka. Tak jak ona szukała pomocy u nauczycielki podpowiadającej tekst, tak szukałam jej wszędzie. Na marne, nikt nie chciał mnie powiadomić o wynikach, a raczej nikogo nie było.
Dopiero po godzinie do sali wszedł lekarz. Zobaczywszy, że już przyglądam się mu, zaśmiał się w głos, tym samym budząc Pita. Obserwowałam jak otwiera powoli oczy i próbuje zrozumieć co dzieje się wokół niego. Uśmiechnęłam się i złączyłam nasze dłonie, dzięki czemu trochę się ustatkował i rozbudził.
Stojący mężczyzna czekał z sztucznie wyszczerzonymi zębami aż zwrócimy na niego uwagę, a kiedy tak się stało, zaczął mówić po angielsku:
- Nawet nie wiecie co czuję... Myślałem, że operacja zajmie nam więcej czasu, narkoza będzie mocniejsza, a końcowy efekt zupełnie inny. Cóż, myliłem się.
Spojrzałam na niego z strachem w oczach.
- To znaczy, że... nie powiodło się?
Poczułam jak dłoń Piotra mocniej ściska moją w celu dodania otuchy. Bałam się i nawet jego obecność nie pomagała mi przezwyciężyć strachu.
- Nie powiodło? Oczywiście, że wszystko jest jak w najlepszym porządku!
Mniej więcej w tym samym czasie odetchnęliśmy z ulgą. Przeogromny kamień spadł mi z serca. Miałam ochotę krzyczeć, tańczyć, biec do utraty tchu, ponownie miałam w sobie tyle siły do życia. Zerknęłam na Pita, który wyglądał, jakby za chwilę miał rzucić się w euforii na lekarza.
- T-to Wspaniale! Nie rozumiem dlaczego mówił pan o tym wszystkim, jakby końcowy efekt był zły.
- Nie chodziło mi o to. - usprawiedliwiał się. - W większości przypadków spędzamy ponad dwanaście godzin nad pacjentem, dlatego ze zdziwieniem wyszedłem z sali o cztery godziny szybciej. Organizm Róży inaczej też zareagował na narkozę. Powinna spać jeszcze dobrą dobę, ciało potrzebuje wypoczynku. Do tego początkowe komplikacje... pierwszy raz zajmowałem się tą chorobą jako wrodzoną i myślałem, że może się nie udać przy pierwszym podejściu. Jestem mile zaskoczony. Postaramy się, żebyście mieli opiekę medyczną w Rzeszowie, bez sensu byłaby wasz dalszy pobyt tutaj.
Kolejny raz tego dnia chciałam choćby zapiszczeć z radości. Emocje rozsadzały mnie od środka, było ich aż za dużo.
- Dziękuję. - Piotr uśmiechnął się szeroko do mężczyzny, a ten tylko głośno zaciągnął powietrze.
- Wiesz, nie tylko ja brałem w tym udział. - poprawił okulary na wielkim nosie. - Muszę... iść, do widzenia.
Wypowiedziawszy ostatnie słowa, wyszedł szybkim krokiem. Nie minęły dwie sekundy, a rzuciłam się Piotrkowi na szyję i pocałowałam w policzek.
- To już za nami. - powiedziałam prawie bezgłośnie. - Koniec z szpitalami, wyjazdami i wszystkim z tym związanym.
- Na pewno dobrze się czujesz? - spojrzał na mnie zmartwiony. - Jeśli tak nie jest, nie warto na siłę wracać.
- Czuję się świetnie! - odparłam szybko.
Chłopak zaśmiał się i powoli wstał.
- W takim razie pójdę zapytać się o wypis.
Po tym jak usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, wyskoczyłam z łóżka i kilka razy obróciłam się wokół własnej osi. Nie powstrzymałam się też od skoków, miałam aż nadmiar energii. Dopiero kiedy dyszałam z wykończenia, opadłam na łóżko wciąż się śmiejąc.
Leżąc już w poprzek na materacu i machając lekko nogami uświadomiłam sobie, że wraz z powrotem do Rzeszowa, będę mogła znów tańczyć. Z tego co mi wiadomo od Kamy, wiele osób wypytywało się o mój stan zdrowia. Co najlepsze, były w tym moje baletmistrzynie.
Oby tylko starczyło mi sił. W końcu jednak muszę znów żyć jak kiedyś. I mi się to uda, jestem tego pewna...
-----------------------------------------------------------
Pozytywnie? Aż zanadto.
Taki nijaki jest ten rozdział, a męczony bardzo długo.
Odliczanie dni do Mistrzostw Europy trwa? :>
Dość dawno mnie tu nie było ogólnie. Nikt nie tęsknił, co nie? Wiedziałam. :)
playing emotions (też walnę reklamę, a co!)
Zapraszam na opowiadanie, które piszę wraz z Caro i karolajn! <3
Misu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja tęskniłam :) Róża i Piotr <33 Forever :D
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję :)
Usuńjajku, nawet nie wiesz, jak sie cieszę, że juz wszystko jest na dobrej drodze! Róża wyzdrowiała? ciekawe tylko czy będzie mogła wrócić do baletu.
OdpowiedzUsuńale dziewczyna ma szczęście, że spotkała takiego Piotra. zamiast wyciskać siódme pory w Spale on jest razem z nią w Niemczech.
ale trochę mnie niepokoi tak szybki powrót do zdrowia. sama po sobie wiem, że jeśli coś szybko zdrowieje, to potem choroba powraca ze zdwojoną siłą. oby tu się tak nie stało.
ps. w wolnej chwili chciałabym cię zaprosić na chwilę trzecią:
Żyję chwilą
pozdrawiam, Jaga20098:*
Huhu, wszystko się okaże w następnym rozdziale :>
Usuńrównież pozdrawiam :*
W wolnej chwili chciałabym zaprosić na Chwilę czwartą. :)
Usuńhttp://zyje--chwila.blogspot.com/
pozdrawiam, Jaga20098:*
Jak nie tęsknił, jak tęsknił ! :D
OdpowiedzUsuń/Klaudyysia :)
Jak mi miło! :D
UsuńJa też tęskniłam :) Żebyś Ty wiedziała Jaki kamień spadł mi z serca... Taki meegaśny. :) tak się Cieszę że teraz wszystko się ułoży między nimi i będzie takie lovestory :) Piotrek niech się wyspi w końcu, bo się wykończy nam chłopak i będzie tragedia. :) Pozdrawiam. !
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Liebster Award. Szczegóły:
OdpowiedzUsuńhttp://sztuka-zycia-to.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html :)
A rozdział znakomity ^^. Masz talent :> Pisz, błagam. Naprawdę uwielbiam Twoje blogi :> dlatego obydwa dostały nominacje XD
Zapraszam na część czwartą na http://labedzi-spiew.blogspot.com/. Pozdrawiam, Caroline. :*
OdpowiedzUsuń+ przeczytałam rozdział. :*
Zapraszam na prolog na http://szczeniacka-hipotermia.blogspot.com/. Pozdrawiam, Caroline. :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog nowej historii na http://atychifobia.blogspot.com/. Pozdrawiam z gorącej Atlanty, Caroline. :*
OdpowiedzUsuń