poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Rozdział 32
Wyobraź sobie, że jesteś w mojej skórze; przeżyłaś skomplikowaną operację, masz przy sobie kochającego narzeczonego, plany na przyszłość, odzyskujesz siły do wielbionego tańca. Czy czujesz szczęście tak samo jak ja? Czy ta emocja też rozsadza cię od środka? Na pewno tak.
To wszystko jest takie idealne! Codziennie rano budziłam się, nie wierząc we własne szczęście i myślałam jak cudowne jest życie.
Pamiętam dobrze jak pojechałam z Piotrem do rodzin i powiadomiliśmy ich o naszych zaręczynach i planach ślubu. O dziwo, zostało to przyjęte z radością w obu domach, ale termin pozostawał nieznany. Od tamtego dnia prawie cały chodziłam z uśmiechem na ustach, zarażając nim Piotrka. W końcu miałam to, czego pragnęłam.
Od operacji minął rok, w ciągu którego wiele się zmieniło. Moje zdrowie nie było takie jak kiedyś, ale z czasem wróciłam do starej formy. Ostatni rok szkoły spędziłam poświęciłam też przygotowaniom do matur, oczywiście mieszkając z Kamilą w internacie. Egzaminy dojrzałości zdałam z dobrymi wynikami, ale postanowiłam na razie nie studiować; mogłabym się przemęczyć. W końcu miałam swoje miejsce w filharmonii, los uśmiechał się do mnie szeroko.
Pewnego jesiennego wieczoru odpoczywaliśmy z Piotrem w salonie po ciężkim dniu, niby oglądając film. Jak wiadomo, potrzeba mi o wiele więcej wypoczynku niż zdrowym ludziom, więc często, tak jak teraz, zasypiałam gdy tylko ułożyłam się wygodniej. Powoli odpływałam w sen, aż nagle w całym domu rozbrzmiał ogłuszający dźwięk dzwonka, a ja podskoczyłam w miejscu, odrywając się od ramienia siatkarza.
- Za każdym razem reagujesz tak samo. - skomentował moje zachowanie ze śmiechem, po czym pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z pokoju.
Zdążyłam zaledwie rozetrzeć zaspane oczy i usiąść po turecku, zakrywając kocem kolana, póki nie zobaczyłam wchodzącej stanowczym krokiem Kamili, a kawałek za nią zdezorientowanego Piotra.
Ucieszyłam się na jej widok; nie widziałyśmy się już ponad tydzień przez natłok obowiązków.
Od czerwca, kiedy to zamieszkałam z Nowakowskim, Kama przychodziła tu dość często. Pracowała w tej samej firmie co jej brat jako sekretarka. Zmieniła się w zachowaniu i wyglądzie, widocznie wydoroślała.
Spojrzałam na jej ubiór: dopasowana do ciała koszula w kolorze miodu z wywiniętymi rękawami była dobrana do czarnej spódnicy z podwyższonym stanem. Całego efektu doprawiały wysokie, żółte szpilki i włosy zaplecione w warkocza do łopatek.
- On jest niemożliwy!
- Ciebie również miło widzieć - przerwałam jej, przez co obarczyła mnie karcącym spojrzeniem i wskazałam na fotel naprzeciw nas. - Usiądź i mów kto był tak okropny.
-Kuba, kto inny?! - krzyczała mocno gestykulując rękoma. Na moment znów przypomniała mi starą Kamę. Zagryzłam usta by nie wybuchnąć śmiechem. - Za każdym razem to samo: "Kamilo, za mało się starasz", "Dlaczego te dokumenty jeszcze tu leżą?", "Twój wygląd jest zbyt wyzywający na moje biuro". A to tylko dlatego, że jeden guzik od bluzki był niezapięty! I jakie jego biuro?! Jest tylko wiceprezesem, a zachowuje się jak władca świata, mam już tego serdecznie dość. Nie mam ochoty iść do tego mieszkania, żeby patrzeć na jego twarz.
- Niech zgadnę, przyszłaś tu prosto z pracy? - wtrącił Pit.
- Zgadza się. - spuściła wzrok i ułożyła delikatnie ręce na kolanach. - Wybaczcie mi tę wizytę, ale nie wiedziałam gdzie indziej mogłabym iść.
- Kama, przecież możesz tu przychodzić kiedy chcesz.
- Mimo tego mam wrażenie, że narzucam wam swoje towarzystwo.
- Nieprawda, wcale tak nie jest.
Dziewczyna już otwierała usta by odpowiedzieć, ale uprzedził ją dzwonek do drzwi.
- Robi się ciekawie. - mruknął prawie niesłyszalnie Piotr i zniknął za rogiem. Uśmiechnęłam się do blondynki.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Ta tylko rzuciła mi spojrzenie pod tytułem "nie uwierzę w to za nic na świecie" i westchnęła głośno.
- Problem w tym, że nie. Po pracy zostaję w domu i pracuję, nie wychodzę wieczorami. Nie mam kogoś takiego jak Piotrek dla ciebie, a Kuba nie może tej funkcji spełniać.
- Czyli po prostu czujesz się samotna?
- Można tak powiedzieć.
Kiwnęłam głową i zamyśliłam się. Poczułam się winna temu, że nie poświęcam dla niej wystarczającej ilości czasu. Chciałam obiecać jej, że zabiorę ją gdzieś niedługo, ale nie było mi to dane.
- Wiedziałem, że tu będziesz. - skierowałyśmy obie głowy w miejsce, skąd dochodził ów głos i w drzwiach ujrzałam Jakuba, który stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Do pokoju weszli też Piotrek z Zbyszkiem i usiedli obok mnie, zatraceni w rozmowie. Blondynka ściągnęła brwi i wzrok zawiesiła na widokiem za oknem znajdującym się za mną. - Nie udawaj, że mnie nie słyszysz. Widzisz, to kolejny dowód na to, że jesteś niedojrzała!
- Przyszedłeś mnie denerwować? - zapytała oschle.
- Byłem u Zbyszka, ale chciałem też tutaj na chwilę wstąpić i zabrać cię do domu.
- Nie potrzebuję twojej zgody i nie mam ochoty iść z tobą.
- To wyjdźmy gdzieś, wszyscy razem.
- Odpadam - odezwał się Bartman. - Muszę iść po coś do miasta.
- Poczekaj, też pójdę, może na przykład nie było mnie dawno w jakimś miejscu.
- Błagam cię, nie wygłupiaj się!
Wystarczyło jej jedno spojrzenie na brata, by zrozumiał, że ma siedzieć cicho.
Blondynka wstała, dała mi buziaka w policzek na pożegnanie i poszła za wychodzącym już siatkarzem. Patrzyliśmy na ich sylwetki, póki do końca nie zniknęli.
- Boże, jestem beznadziejny - Janusz uderzył się otwartą dłonią w czoło. - A co jeśli jej się coś stanie?
- Kuba, ona ma dziewiętnaście lat, spokojnie da sobie radę.
- A poza tym Zbyszek nie pozwoli, żeby coś jej się stało. - mruknął Piotr przysuwając się i otaczając mnie ramieniem.
- Przecież on gdzieś idzie i ją zostawi.
- Spokojnie, nie zostawi. - na jego ustach pojawił się tajemniczy uśmiech, co dało mi do zrozumienia, że możemy być spokojni, będzie tak jak mówi.
********
Od kiedy oboje wyszli na zewnątrz, tak bez przerwy trwała ich rozmowa. Kamila opowiadała o swoich problemach z pracą i bratem bez najmniejszej krępacji; znała Zbyszka, kilka razy już chodziła z nim na podobne przechadzki. Lubiła z nim spędzać czas, nawet bardzo.
- I tak to wszystko wygląda. - powiedziała, gdy skończyła bardzo długą wypowiedź. - Co o tym wszystkim sądzisz?
- Nie jest idealnie. - spojrzał na jej postać, która kroczyła tuż obok niego. Wysokie buty sprawiły, że nie musiał bardzo nisko schylać głowy, by dostrzec twarz blondynki. Swoją drogą, dość często na nią spoglądał. - Ale dasz radę, wychodziłaś z gorszych sytuacji.
- Racja, ale chyba zaczyna mnie to wszystko przerastać. Rozumiesz, dopiero wchodzę w dorosłe życie.
- Przecież nie jesteś sama, masz mnie. - wypalił, czego pożałował po tym, jak dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona. - To znaczy... No wiesz, możesz się ze wszystkim do mnie zwrócić.
- Rozumiem, dzięki - uśmiechnęła się, po czym przytuliła się do niego delikatnie. Chłopak otoczył ją ramionami. - Jesteś wymarzonym przyjacielem.
- A gdybym... Gdybym powiedział, że przyjaźń to dla mnie mało? Oczywiście to tylko gdybanie!
- Wtedy ja poprosiłabym cię o spojrzenie na te dziesiątki dziewczyn, które stoją w kolejce po twój autograf. - rzekła odrywając się od niego.
- One nie zwierzają mi się ze swoich problemów.
- Uwierz, gdyby tylko mogły, zrobiłyby to. - westchnęła. - Na pewno jest ktoś o wiele lepszy ode mnie.
- Nie rozumiesz. - zaśmiał się pod nosem i złapał ją za dłonie. - Obiecaj mi, że kiedy już wszystko sobie poukładasz, przemyślisz to.
- Ale...
- Tylko obiecaj. - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Jesteś zbyt pewny siebie, Bartman. - mruknęła. - Myślisz, że każda na zawołanie będzie twoja. Tylko wiesz co jest najgorsze? Nie jestem każda.
Odwróciła się i ruszyła w przeciwną stronę niż była planowana, mimo ciągłych wołań. Zatrzymała się dopiero po dość mocnym szarpnięciu ramienia.
- Nie byłem z żadną kobietą w związku od kilku lat, kiedy to moja dziewczyna zginęła w wypadku. Racja, kiedyś były to tylko przelotne znajomości na spotkanie w męskiej toalecie, starałem się zapomnieć. Ale teraz jestem inny, ludzie się zmieniają. Dlatego, proszę, nie myśl tak o mnie.
Dziewczyna słuchała go w skupieniu, po czym po prostu odezwała się tylko:
- Obiecuję.
I odeszła z powrotem do swojego domu, czując inaczej niż przed spacerem z siatkarzem. Usiadła do swojej papierkowej roboty jak co wieczór, lecz nie wiedzieć czemu, wróciła jej ochota do życia.
************
Po jakimś czasie udało mi się zauważyć, że nic nie jest idealne, a na pewno nie moje zdrowie. Kaszel pojawiał się od czasu do czasu, lecz już bez krwawienia. Tak samo było z formą, niekiedy słabłam, ale nie poddawałam się. Przecież dobrze wiedziałam, że trzeba walczyć o co, co się kocha; obojętnie czy jest to miłość do osoby, czy do tańca.
-----------------------------------------------
Tak głupiego rozdziału tutaj chyba jeszcze nie było. Po prostu nie wierzę w to, co jest u góry.
Wytłumaczcie mi co jest przyczyną, że powstaje taki bezsens jak powyżej? Aż wstyd to publikować.
W tym tygodniu pojawi się tu ostatni rozdział :)
tumblr i ask - zapraszam ;)
Cóż, do następnego!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
♥
OdpowiedzUsuńTeraz tak z perspektywy czasu, to Zbyszek pasuje do Kamilii. Nie wiem, wcześniej nie zwracałam tak na to uwagi. Ej, dzięki za brata Kamilii! Lubię go, omomomomomom *___*
UsuńA Róży i Pitera komentować nie będę, bo za każdym razem były ohy i ahy, więc *___*
No pasują do siebie, pasują :D
UsuńWiem, że go lubisz, ja też :>
ojej, czyżby z Różą się coś pogorszyło?
OdpowiedzUsuńto by było smutne, gdyby coś jej się stało, zwłaszcza kiedy niedługo z Piotrkiem miała związać się na zawsze.
pozdrawiam, Jaga20098 :*
http://zyje--chwila.blogspot.com/
Wszystko się okaże w następnym rozdziale :>
Usuńrównież pozdrawiam :*
Ale Ty dramatyzujesz! Jest Świetnie a Ty masz jakieś problemy... :) Tylko żeby mi się Rose nie rozchorowała ;> a może by tak zrobić jej ciążę??? O matko, co ja piszę....
OdpowiedzUsuńWcale nie dramatyzuję, jest źle :<
UsuńPiszesz co Ci przychodzi na myśl, być może to właśnie ciąża! :D
Podoba mi się perspektywa związku Zbynia i Kamili. Pasują do siebie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Rose będzie dobrze i że jej choroba nie wróci.
Piotrek jest taki kochany.
Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Cieszę się, że tak sądzisz :)
UsuńOch tak, Piotrek jest tu wręcz idealny :D