piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 1


   Stałam na peronie i z niedowierzaniem wpatrywałam się w wielki napis RZESZÓW GŁÓWNY. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Za kilka godzin moja przyszłość zmieni się już na zawsze... Dobra, trzeba znaleźć jakoś drogę do szkoły baletowej, a potem zadbać o pokój w internacie. Ciekawa jestem z kim będę mieszkać.
   W dawnej szkole tańca często dokuczały mi koleżanki z grupy. Zdarzało się tak, że w złości na nie uczyłam się perfekcyjnie piruetów i skoków. Na zajęciach nie znalazłam przyjaciół, za bardzo się od wszystkich różniłam. Dawniej miałam jedną przyjaciółkę, ale jej przeprowadzka i moje odcięcie się od świata po stracie ojca spowodowały, że straciłyśmy kontakt. Od tego czasu stałam się samotna i odrzucałam wszystkich wokół siebie. Nigdy też nie kochałam nikogo prócz rodziny i tańca. Nikomu nie ufałam, wszystkie problemy rozwiązywałam sama, bez pomocy innych. Pomogła mi w tym wyuczona umiejętność aktorstwa. Wszyscy odbierali wrażenie spokojnej, wesołej dziewczyny, która nie ma problemów. Nikt nie mógł dostrzec w moich oczach smutku i wielu nieprzespanych nocy z powodu wylanych łez. Ale nie narzekałam na to, żyłam samotnie.
   Życie w Rzeszowie chciałam rozpocząć od nowa, otwierając się na ludzi. Wchodząc do budynku szkoły ogarnęło mnie niezmierzone uczucie. Czułam się jak małe dziecko, gdy dostałam od sekretarki szkoły klucz od nowego pokoju. Złoty kluczyk wisiał na kółku wraz z pięknie grawerowanym "14".
   -W tym pokoju mieszka już dziewczyna w twoim wieku. Mam nadzieję, że będziecie się dogadywały. Tutaj jest twój plan lekcji. Dyrekcja, widząc drzemiący w tobie talent, proponuje treningi w pobliskim studio, dwie przecznice stąd, o tu - powiedziała wesoła młoda blondynka w okularach kujonkach jedną ręką pokazując na mapie czerwony punkt, a drugą wręczając mi plan i ulotkę z baletnicą w arabesce.
   - Bardzo pani dziękuję - uśmiechnęłam się serdecznie, a ona odwzajemniła gest.- teraz już pójdę załatwić sprawy w internacie, a potem rozejrzeć się po okolicy. Do widzenia - rzuciłam kierując się ku drzwiom.
 - Do widzenia, Różo. Powodzenia! - usłyszałam przed zamknięciem drzwi.
   Nagle poczułam jakby grom spadł na mnie z nieba. Kilka ulic dalej znajduje się przecież Hala Podpromie! To tam Asseco ma treningi! Jeśli się pospieszę, być może zdążę na ich dzisiejszy trening. Cała uradowana pognałam z bagażem do budynku internatu. Muszę przyznać, że wystrój był naprawdę
rewelacyjny, jak przystało na szkołę z piękną historią. Szybko doszłam do recepcji, w której spotkałam kobietę o wyrazie twarzy "Dzień dobry, jak miło cię poznać; jeżeli za 3 minuty nie znikniesz mi z widoku, twój nędzny żywot zakończy się za 4". Nieśmiało podeszłam do niej, lekko się uśmiechając.
   - Dzień dobry, nazywam się Róża Wilk, zostałam tu przysłana z sekretariatu szkoły baletowej- powiedziałam podając jej dowód tożsamości
   - Witaj, nazywam się Samanta, jestem opiekunką tego internatu.Zasady ciszy nocnej i zakazu imprez, alkoholu, środków odurzających itp. są ci znane, tak? Super. Twój pokój, jak już wiesz, ma numer 14. Pani lokatorka jest tu od niecałego roku. W razie problemów zapraszam do siebie- powiedziała prawie na jednych tchu, posyłając mi uśmiech numer 8. Podziękowałam i oddaliłam się w stronę windy. Na pierwszym piętrze znalazłam swój pokój. Weszłam do środka i spojrzałam na zawieszony zegar. Zostało mi tylko pół godziny do treningu Resovii! Tak bardzo chciałam zobaczyć ich trening na żywo, a jak już mam okazję to przed gadaninę recepcjonistki mogę ją stracić. Niech ta sztuczna gadzina modli się, żebym zdążyła...
  Zdążyłam tylko chwycić telefon z słuchawkami, portfel i aparat fotograficzny. Biegnąc ulicą na halę, cała drżałam z emocji... W końcu! W końcu zobaczę ich na żywo w komplecie! Zawsze miałam takiego pecha, że kogoś nie było, a ja się denerwowałam. Wchodząc szybkim krokiem do środka nie myślałam o niczym innym. Usiadłam na krzesełku na trybunach delektując się widokiem całego składu Asseco. Nagle poczułam na sobie wzrok idący z boiska. Mierzący sobie 205 cm środkowy upatrzył mnie z widowni. Dlaczego akurat Nowakowski? Jest chyba najgorszy z całej drużyny. Wiecznie bezuczuciowy i bez uśmiechu... Za bardzo przypominał mnie, więc nie potrafiłam go polubić.
   Po chwili jednak odwrócił wzrok, bo wleciała w niego niebiesko- żółta Mikasa. Mimowolnie zaśmiałam się i zaczęłam robić zdjęcia siatkarzom. Po zakończeniu treningu kierowałam się do wyjścia, ale powoli, Wolałam uniknąć przepychanek i ostrych słów między innymi. Idąc w stronę wyjścia założyłam słuchawki  na uszy i wpatrzona w ziemię szłam przez korytarz.Szłam tak chwilę zamyślona, kiedy do rzeczywistości sprowadziło mnie bolesne zderzenie. Upadłam i wszystko zaczęło mnie boleć i zrobiło mi się słabo. No tak, kolejne ataki bólu przede mną. Idealnie.
    - Uważaj jak cho... O, przepraszam, nic ci nie jest? - usłyszałam niski przyjemny dla ucha głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wyciągniętą rękę.. Zbyszka Bartmana! Pomógł mi wstać, a ja stałam się czerwona jak burak.
  - Eee, nie nic mi nie jest, dzięki - powiedziałam i spuściłam wzrok, wybiegając z hali w stronę internatu. W drodze usłyszałam wieżę zegarową wybijającą godzinę 18:00 . Zajęcia już od dwóch godzin są skończone. Cóż, czas więc poznać tę 'szczęściarę", z którą zamieszkam...
-----------------------------------------------------------------
Haj :D
Pierwszy rozdział opowiadania już trochę nawiązuje do siatkówki, ale będzie jej o wieeele więcej w dalszych częściach :)
Pozdrawiam i zachęcam do śledzenia dalszych losów Rose w Rzeszowie! ;)

1 komentarz:

  1. Widać już na samym początku, że Róża ma skomplikowany charakter. Zamknięta w sobie, wiecznie sama, ale jednocześnie bardzo silna. Już samo to, że jest baletnicą, wiele o niej mówi. To przecież bardzo wymagająca praca. Stwierdzenie o Nowakowskim rozwaliło system. Bezuczuciowy i bez uśmiechu. - No bez przesady ostatnio zdarza mu się uśmiechnąć, chociaż w sumie rzadko gra, ah te przeklęte kontuzje. Strata rodzica zawsze boli, ale dla Róży może być też źródłem takiej wyższej motywacji. Mam nadzieję, że Rzeszów przyniesie jej szczęście! :) [short-volleyball-stories]

    OdpowiedzUsuń