środa, 28 listopada 2012

Rozdział 3

     Obudziłam się o 6:30. Lekko zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Kamilę. Blondynka smacznie spała. Nie marnując ani chwili nowego dnia zabrałam ubrania na przebranie i poszłam do łazienki.
   W lustrze zobaczyłam tą samą bladą, ponurą twarz. Ciemne kosmyki włosów przylepiały się do policzków. Weszłam pod prysznic w celu odświeżenia się. Wystające kości delektowały się strumieniami gorącej wody, a włosy były już całkowicie mokre. Umyłam się i pozawijana w ręczniki usiadłam na brzegu wanny zaczęłam myśleć... Poczułam tą bolącą pustkę. Mimo internatu pełnego dziewczyn czułam się samotna. Faktycznie, mam Kamilę, która obiecała, że nie zostawi mnie samej... Ale nadzieja matką głupich; zawsze mogę jej się znudzić.
     Z zamyślenia wyrwały mnie dźwięki zza drzwi. Kama już się obudziła. Ubrałam się szybko w czarne rurki, białą bokserkę i fioletową długą koszulę w kratę. Wysuszyłam włosy, które mimo prób ułożenia i tak układały się w niesforne loki. Wychodząc zauważyłam ubierającą się Kamilę. Gdy mnie zobaczyła, w jej zaspanych oczach zaświeciły się iskierki radości.
  - Jak ci się spało? - zapytała zakładając zieloną bluzę z napisem "Hug me!".
  - Bywało gorzej - uśmiechnęłam się lekko- wcześnie się obudziłam, więc weszłam jeszcze pod prysznic.
   - To dobrze, musisz dobrze wyglądać pierwszego dnia - puściła mi oko śmiejąc się - Pan od matmy lubi ładnie pachnące włosy
   W wesołej atmosferze pakowałyśmy książki i stroje to toreb. Ubrałyśmy buty i wyszłyśmy na korytarz, żeby zakluczyć drzwi. Wychodząc uderzyła nas woń smażonych omletów z czekoladą.
   - Ale się zrobiłam głodna! - powiedziała Kamila wdychając rozchodzący się zapach - zjadłabyś coś?
   - Chętnie, ale chyba się spóźnimy
   - Spoko, na balet często się spóźniamy. - chwyciła mnie ponad nadgarstek i pobiegłyśmy do kuchni. Tam zabrałyśmy to omlecie i szklance soku. Po zjedzeniu pobiegłyśmy do szkolnej przebieralni. Usiadłam obok Kamili i przebrałam się w białe legginsy, czarne body i lekko błyszczące puenty. Gdy weszłyśmy do sali, dziewczyny z naszej klasy stały już przy drążku. Podeszłam do starszej kobiety, która była instruktorką.
   - Dzień dobry, nazywam się Róża Wilk, jestem ze Spały. Miałam przyjść na pani zajęcia - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
   - Witam, od dzisiaj będę twoją instruktorką. Uczniowie mówią na mnie Sowa. Mam nadzieję, że pod moimi skrzydłami rozwiniesz swój talent i osiągniesz wiele sukcesów. - odpowiedziała spokojnie, Wydawała się taka sympatyczna - Pamiętaj jednak, że będę cię traktować jak każdą inną dziewczynę. A teraz idź się rozgrzać. Macie na to 30 minut, a potem 90 minut ćwiczeń.
      Posłuchałam polecenia i oddaliłam się do barierek. Rozciągnęłam się, czując na sobie ciekawskie spojrzenia. Nie przejmując się tym ćwiczyłam dalej. Po 15 minutach Przeszłam przed lustro ćwiczyć równowagę i arabeskę. Zrobiłam wszystkie ćwiczenia i podeszłam do siedzącej już Kamili.
  - Masz bardzo płynne ruchy. - powiedziała- Sowa to ceni u nowych.
  - Mówisz? - zawstydziłam się - na pewno wszyscy mają takie ruchy. To nic nadzwyczajnego.
   - Nieprawda! Jedyną osobą, która ma zbliżone ruchy do twoich jest tamta brunetka - wskazała na ładną dziewczynę w długich czarnych włosach. Jej sylwetka była szczupła, ale kobiece krągłości miała. Minę miała bardzo wyniosłą.
    Oglądanie brunetki przerwało mi wołanie Sowy, że czas już na układ... No super, szkoda tylko, że nie znam tutaj żadnego układu.Nie chcąc się mieszać, stanęłam na uboczu i postanowiłam ułożyć improwizację. Kiedy muzyka popłynęła, zaczęłam delikatnie stawiać kroki. Wsłuchałam się w muzykę i tańczyłam swoje. Cała roztańczona nie usłyszałam jak wyłączono muzykę. Rytm w mojej głowie nie ustawał. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam co się dzieje i oblana rumieńcem stanęłam ze spuszczoną głową. Podeszła do mnie Sowa. Świetnie, pierwszy dzień i już opieprz.
  - Sama wymyśliłaś te kroki -zapytała, na co przytaknęłam. - To zadziwiające. Muzyka jest ze szkoły, więc nie mogłaś jej kiedykolwiek słyszeć. Doskonała improwizacja. Gratuluję, dobrze zaczęłaś naukę u mnie, ale popatrz na to, co tańczy reszta dziewczyn, bo chciałabym, żebyś tańczyła z nimi.
    Spojrzałam na nią oczyma jak pięciozłotówki. Nie wierzę, że spodobała się jej moja improwizacja. Czułam jak czarnowłosa dziewczyna mierzyła mnie wzrokiem, jednak nie przejęłam się tym. Śledziłam ich taniec, a w połowie zajęć zaczęłam naśladować ich kroki. Gdy skończyły się zajęcia i udałyśmy się do szatni, dorwała mnie Kamila
   - Rose, to było świetne! Jakie ty masz ruchy! I pamięć do układów. My uczyłyśmy się 2 razy dłużej niż ty. Tylko pozazdrościć! - mówiła tak szybko, że ledwo zdołałam ją zrozumieć.
   - Dzięki, ale to przecież normalne - uśmiechnęłam się lekko.
     - Normalne?! -zniżyła głos do szeptu - Dziewczyno, Oliwia była tak bardzo zazdrosna, że chętnie zjadłaby cię!
    - Zazdrość? Nie sądzę... Ok, chodź, przed nami jeszcze kilka lekcji
Przebrałyśmy się i spakowałyśmy , po czym poszłyśmy na resztę lekcji. W większości uśmiechałam się nieszczerze i słuchałam nauczycieli, którzy mówili o wszystkim i o niczym. Zmęczone wróciłyśmy do pokoju.
   - O 16 idę na trening Sovii, idziesz ze mną? - spytałam leżąc na łóżku.
    - No pewnie, chętnie. Ale proszę cię, idźmy już coś zjeść. Umieram z głodu!
 Poszłyśmy na stołówkę, całą w zapachach posiłku. Siadłyśmy do stołu i zjadłyśmy całą zawartość talerzu. Nie pamiętam kiedy byłam aż tak głodna. Dosiadło się do nas kilka koleżanek Kamy. Były całkiem fajne, ale nie rozmawiałam z nimi dużo, bo myślami siedziałam już na trybunach i śledziłam piłkę  przechodzącą z jednej strony siatki na drugą. Kiedy skończyły gadać przeprosiłam i porwałam moją współlokatorkę.
     - Dobra, mamy 30 minut do treningu. Idziemy.
 Szłyśmy spokojnymi uliczkami, a Kamila nie mogła przeżyć zazdrości Oliwii.
   Mówię ci, ona nigdy nikomu nie zazdrościła. Zawsze pierwsza w szeregu, najlepiej ubrana, najpopularniejsza... Po prostu Pani Chodzący Ideał! Aż zjawiła się szara myszka Róża Wilk i gadzina poznała uczucie zazdrości.
    Szła zadowolona wymachując rękoma. Była taka szczęśliwa... Cieszyło mnie to. Poznałyśmy się tak niedawno, a dla mnie już była jak siostra, której nigdy nie miałam.




Wchodziłem właśnie do szatni, gdy wleciały we mnie czarne spodenki. Wspaniałe powitanie.
   BARTMAN, IDIOTO! - usłyszałem głos Schopsa, a po nim śmiech Zbyszka.
  - Cześć - rzuciłem i zacząłem się przebierać. Nie słuchałem co mówią inni, nie miałem ochoty na śmianie się  z dogryzania sobie.
  - Hej, Piter, nie wiesz gdzie są moje getry? - zwrócił się do mnie Bartman.
  - Chyba podkolanówki - Igła zaczął się głośno śmiać gardłowym śmiechem.
  - Zamknij się, Ignaczak! - ryknął w odpowiedzi atakujący.
  - Chyba są na szafie - odpowiedziałem i obserwowałem Zibiego wodzącego ręką po szafie.  Trzymając w ręce cel poszukiwać zaczął szukać winnego. Nikt nawet nie ośmielił się zaśmiać. W końcu zrezygnowany włożył je go torby i ubrał świeżą parę.
  - Ej, wy też zauważyłyście, że coraz więcej ludzi przychodzi na nasze treningi?- spytał Grzyb, na co wszyscy przytaknęli.
 - No, to jest coś... Czasem nawet niezłe towary się trafiają - Bartman rozejrzał się z tym swoim zawadiackim uśmiechem. Nie wiem jak on tak może. Myśli tylko o tym, którą laskę uda mu się szybciej przelecieć... Nie chcąc słyszeć kolejny raz listy dziewczyn, które zaliczył na ostatniej imprezie, zacząłem kierować się do wyjścia.
  - Nowakowski,a a ty co? - usłyszałem zdziwiony głos Grześka Kosoka.
  - Nic, idę na salę poćwiczyć.
  - Myśli, że go dupa zostawiła i świat się na tym kończy - słyszałem drwiący śmiech Zbyszka. Nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i za koszulkę pociągnąłem go do góry. Strach i zdziwienie w jego oczach - coś nie do zapomnienia.
   - Jeszcze raz powiesz coś na ten temat, a w twoim jakże uroczym uśmieszku pojawi się kilka dziur. - wysyczałem przez zęby. Puściłem go i mimo uwag reszty drużyny, z zaciśniętymi pięściami i nienawiścią w oczach poszedłem na salę.
      Trybuny były jeszcze prawie puste. Rozejrzałem się i zobaczyłem kilka znajomych twarzy, w tym jej twarz- dziewczyny z ostatniego treningu. Mimo, że kompletnie jej nie znałem wydawała się tak bardzo bliska... Znowu odwracała wzrok. Nie mogłem złapać z nią kontaktu wzrokowego. No cóż... Trudno, może jeszcze przytrafi się okazja . teraz pora skupić się na grze.
  Nagle usłyszałem za sobą ciężkie kroki. Bartman.
   - Piotrek - usłyszałem znany przepraszający ton - Stary, bardzo cię przepraszam. Zachowałem się jak idiota. Wiem, że po stracie Emilii nadal nie możesz się otrząsnąć. Jeszcze raz sorry. Jesteśmy kumplami, nie potrafię być z tobą skłócony.
 Słysząc to poczułem się lepiej. Haha, znowu wygrałem.
   - Spoko - nie wykazywałem żadnych emocji.
   - W rekompensatę zabieram cię jutro na imprezę. I nie chcę słyszeć sprzeciwy. Rozerwiesz się trochę, będzie fajnie.
   - No ok, jutro się dogadamy - rzuciłem obojętnie szukając kontaktu wzrokowego z drobną brunetką. Znowu się odwróciła. Cholera! Nie ma co się czarować, specjalnie mnie olewa. Muszę się zająć treningiem. Piotrek, skup się! Jutro idziesz z Zibim, może poznasz kogoś, kto pomoże ci zapomnieć o tym bólu, pocieszałem się. Na marne, mój wzrok dalej wracał do brunetki. Gdybym tylko mógł ją poznać.. Wtedy poczułbym się choć trochę szczęśliwszy...

------------------
Dobry :D Tym razem rozdział podzielony na dwie części - część Róży i Pitera
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu :)
Rozdział dłuższy od pozostałych.. Następny postaram się dodać za kilka dni :)

7 komentarzy:

  1. Hej :)

    Trafiłam na tego bloga przypadkiem. Zobaczyłam sobie do zakładki bohaterowie, i kiedy dotarło do mnie, iż jedna z bohaterek ma na imie Róża, to stwierdziałam, iż muszę to przeczytać. Moja imieniczka, haha. Zasmiałam się, kiedy zobaczyłam, że druga ma na imie Kamila, ale zaraz napiszę o moich odczuciach związanych z tymi imonami.

    Prolog. Hmm, w sumie, to jakoś nigdy nie wiem, co mam napisać na początku. Prolog, jak prolog wprowadzenie do historii i tyle. Rozdział pierwszy też jakos nadal nie miałam zdania, ale kiedy zaczęłam czytać rozdział drugi, to się jakoś dziwnie poczułam. Dlaczego? Nie dosć, że głowna bohaterka ma na imie Róża, tak jak ja, to jeszcze z charatkeru jest do mnie taka podobna. Ale żeby tego było mało, to słucha rocka, i tych zespołów, co ja, a na dokładkę, to jej najlrpsza przyjaciółką stała się owa Kamila, która też słucha takiej muzyki.
    Dziewczyno! Jakby pominąc fragemnty o siatkówce i balecie, to ja mam wrażenie, ze to jest opowiadanie o mnie i mojej przyjaciółce Kamili, którą traktuje, jak siostrę. Też w bardzo krótkim czasie stałysmy się sobie bliskie. Wiec teraz siedze przed komputerem i mam takie WTF, bo dziwnie się przez to wszystko czuje.

    I w sumie, to ja nie wiem, co bym miała więcej napisać. Chyba muszę sobie to wszystko jakoś ogrnać :) Dodaje bloga do linków, obserowowanych i będę tu zalgądała. Zaintrygowałaś mnie tymi podobieństwami do mojego zycia!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha ciekawy zbieg okoliczności :)
      Imiona wybrałam akurat te bo mi się spodobały :D
      Bardzo mi miło i dziękuję :* :)

      Usuń
  2. A więc obiecałam że będę hejtować ale nie wiem co...następnym razem coś wymyśle xD blog jest świetny tym bardziej że jest o Piterze^^ widać że znasz sie na tańcu...ciekawe czemu? ale jakbyś chciała jakiś porad na temat baletu to powiedz Eli ona w końcu będzie baletnicą xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww... Cichy Pit już dawno o nim nie czytałam...
    Blog genialny! Jednym słowem ; >
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://owocowalandryna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. cudnie piszesz! *_*
    serdecznie zachęcam do czytania, komentowania i obserwowania --> http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli byłabyś zainteresowana, to zapraszam do siebie na nowe opowiadanie - www.do-krwi.blogspot.com, wkrótce pojawi się pierwszy rozdział.
    Przepraszam za spam. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń