poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 18

  Muzyka z radia, głos redaktora a nawet ryk silnika (tak przeze mnie uwielbiany) wprawiały mnie w obłęd. Wraz z malejącą liczbą kilometrów do Spały, moje zdenerwowanie rosło. A co jeśli zrobię coś głupiego? Niby w większości jestem opanowany, ale gdy w zdenerwowaniu mam coś powiedzieć do obcych ludzi, kończy się to totalną klapą. Inaczej jest z dziennikarzami, im cokolwiek się powie, usłyszą to co chcą.
  Minąłem tabliczkę z napisem "Spała 5". Więc kilka minut dzieliło mnie od spotkania z Nią. Bez nerwów, pocieszałem się, bądź sobą Pit.
 Dzisiaj wieczorem mamy zamiar wyjechać do Rzeszowa i spędzić tam sylwestra. Na myśl o tylu minutach, godzinach i dniach w jej towarzystwie, miałem ochotę przyspieszyć samochód, by w ciągu minuty tulić ją do siebie.
  Kiedy wjeżdżałem na spalskie drogi, spoglądałem na GPS-a, szukając ulicy Akacjowej. Wjechałem w boczną dróżkę oglądając znane już mi widoki. Od razu przypomniały mi się wieczory na zgrupowaniach i nocne "spacery dla lepszego snu".
   Dojechałem na wskazany wcześniej adres i zaparkowałem przed małym jednorodzinnym domem. Na powitanie wyszła ona - ubrana w kremowy płaszcz i luźno wsunięte czarne trampki najwyraźniej należące do jej brata. I znowu nie mam odwagi podejść bliżej. Dlaczego musi być tak urocza? Wyszedłem z auta i wpatrywałem się w małą postać. Po chwili potrząsłem głową i ruszyłem w jej stronę. Uśmiechała się nieśmiało, a ja przyspieszyłem kroku. Zbliżałem się do niej czując coraz mocniejsze bicie serca i wariacje motyli w żołądku. Kiedy byliśmy blisko siebie, zamarliśmy w bezruchu. Nie wiedziałem co zrobić - najchętniej rzuciłbym się na nią, całował namiętnie, mówiąc jak bardzo ją kocham i ile dla mnie znaczy. Jednak jej charakter podpowiadał mi, że może się wystraszyć tak nagłych działań.

   Spoglądałem w jej czekoladowe tęczówki i delikatnie chwyciłem za rękę. Nie odmawiała; wplotła swoje palce w moje, a ja ująłem jej ciałko w szczelnym uścisku.
  - No cześć - puściłem oczko, kiedy już obluźniłem objęcie, na co zareagowała przyjemnym dla ucha śmiechem. Pocałowałem ją w zaróżowiony policzek, po czym zabrałem z samochodu małą torbę i prowadzony przez Różę, zmierzałem ku domowi. W przedpokoju zdjąłem buty i poszedłem przywitać się z domownikami. Wziąłem głęboki oddech wkroczyłem do, jak sądzę, salonu. W wielkim fotelu siedziała brązowowłosa kobieta patrząca na mnie wytrzeszczonymi oczyma. Jej ciemny strój wskazywał, że nadal pogrążona jest w żałobie.
  - Dzień dobry - powiedziałem próbując nawiązać z nią normalnym kontakt wzrokowy. - Nazywam się Piotr.
  - Miło mi, Iza - przywitała się z wielkim uśmiechem na ustach, po czym zwróciła się do Rose. - Oprowadź Piotrka po domu.
 Przytaknęła głową i wyszliśmy z pokoiku. Pokazywała mi po kolei pomieszczenia, a gdy weszliśmy na piętro, przy jednym się zatrzymała.
  - Tutaj jest Filip - wyszeptała trzymając głowę blisko mojej - Może się dziwnie zachowywać. Wiesz, jak prawie każdy spalski ma fioła na punkcie siatkówki.
  - Już się przyzwyczaiłem do dziwnych zachować - zaśmiałem się i przytuliłem ją delikatnie chcąc dodać otuchy.
 Zapukała i otworzyła drzwi, za którymi znajdował się mały pokój mieszczący kilka szafek i wielkie łóżko, na którym leżał dość wysoki ciemnowłosy chłopak z słuchawkami na uszach. Róża podeszła do niego i krzyknęła do ucha, by zdjął słuchawki.
  - O co ci chodzi? - zapytał zaspany, po czym spojrzał na mnie ciemnymi oczyma i to wystarczyło mu do rozbudzenia. - O, cześć, Filip jestem - wyciągnął ku mnie rękę w celu przywitania się; odwzajemniłem gest, a on spojrzał na Rose z szyderczym uśmieszkiem. - Teraz ci wierzę.
  - No wiesz - żachnęła się. - Trochę zaufania do osoby, która kryła cię po wszystkich imprezach i mówiła, która dziewczyna może być fajna.
 W odpowiedzi usłyszała nasz śmiech, choć jego o wiele głośniejszy.
Posiedzieliśmy chwilę rozmawiając z Filipem, lecz czas płynął nieubłaganie. Weszliśmy do jej pokoju. Kiedy zobaczyła porozrzucane po pokoju książki, rzuciła się do sprzątania ich. Zacząłem zgarniać opasłe tomy.
  - Wybacz, wczoraj zasnęłam przy notatkach i obudziłam się późno - powiedziała z kwaśnym uśmiechem.
  - Przecież nic się nie stało - podszedłem do niej i gładząc po włosach, tuliłem do swojej piersi. - Brakowało mi ciebie.
Usiedliśmy na kanapie i, słuchając wcześniej puszczonej muzyki, wpatrywaliśmy się w siebie.
Dałem jej czerwoną torebkę z koszulką Sovii z moim numerem ("No wiesz, chyba ci się przyda") oraz otwieranym złotym sercem z naszym zdjęciem (pogrzebałem w sieci i nawet to znalazłem), zawieszone na żmijowatym łańcuszku. Dziękowała mi wciąż wpatrując się w czarno-białe zdjęcie. Od Niej dostałem wielki kolaż moich i jej zdjęć z wielkim napisem na środku "Dziękuję, że jesteś" i kilka dobrych książek. Przejechałem opuszkami po jej policzku, po czym musnąłem lekko jej wargi. Ten delikatny smak sprawiał, że chciałem go więcej, a dłonie okalające mój kark dawały zimne ukojenie. Delikatny buziak zmienił się w pocałunek pełen pasji. Jeździłem dłonią po jej talii i plecach, a ona nie zostawała mi dłużną mierzwiąc moje włosy. Czując się pewniej, przechyliłem się trochę do tyłu, a ręką wjechałem pod jej koszulkę, pieszcząc jej nagą skórę. Poczułem tylko jak dostaje gęsiej skórki i odsuwa się ode mnie.
  - Przepraszam - powiedziałem zdziwiony patrząc jak podwija nogi pod brodę. - Nie chciałem ci nic zrobić.
  - Ja wiem... - wyszeptała cicho - Po prostu coś nie pozwala mi na to, że... No wiesz, tego typu zbliżenie.
  - Ale Rose, ja... - zacząłem chcąc się wytłumaczyć. Idiota, idiota, idiota!
  - Rozumiem, Piotrek - uśmiechnęła się blado i westchnęła. - To o której musimy wyjechać?
  - Około dziewiętnastej - powiedziałem wciąż czując się winnym za zaistniałą sytuację.
  - Czyli mamy jeszcze trochę czasu - rozłożyła się ponownie kładąc głowę na mojej klatce. Przytuliłem ją do siebie i wsłuchiwałem się w "November Rain" lecące z głośników. Mój wzrok przykuła biała koperta, szczelnie czymś wypchana.
  - Co tam jest? - zapytałem wskazując na leżącą między książkami kopertę.
  - Ach to - wstała i niechętnie dała mi kopertę. - W wigilię przyszła, ale nie chciałam ci mówić o tym przez telefon. To nie jest temat na taką rozmowę.
  - Dlaczego?
  - Sam zobacz - przygryzła wargę, a ja ujrzałem ciemnobrązowy materiał. Wyjąłem, jak się okazało, pluszaka z wypisaną na brzuchu datą. Obejrzałem go z wszystkich stron i spojrzałem ze zdziwieniem na Rose.
  - Przecież to po prostu miś. Może ktoś z rodziny ci go przysłał na święta - powiedziałem, a ona gestem nakazała mi sięgnąć dalej do koperty. Wyjąłem lekko wygiętą pożółkłą kartkę z napisem: "Ładnie macie w domu ;) Misiek coś przypomina? Tak łatwo było wyciągnąć z Kamili gdzie mieszkacie, naiwne dziewczę. Jeśli nie chcesz, by stało się coś złego, zapraszam do rzeszowskiego parku dzień przed sylwestrem o godzinie 19. I bez twojego ochroniarza, inaczej się nie dogadamy. Twój ulubiony. M.".
Czytając każde słowo, robiłem coraz większe oczy. Spojrzałem tak nagle na Rose, aż się wzdrygnęła.
  - Tego misia dał mi tata w dzień pierwszego występu, twierdził, że ta data musi pozostać w mojej pamięci, więc kazał wyprodukować specjalnego, z datą. Nie, nie brałam go do Rzeszowa, bałam się, że go zgubię.
  - Nie zgłaszałaś tego nigdzie? - zapytałem znając już odpowiedź. - Może powinnaś?
  - Pit, ja wiem, że on zrobi jak będzie chciał, mimo wszystko. Oczywiście Filip i mama nic nie wiedzą o zawartości paczki. To by było za trudne dla nich. Filip tylko obiecywał mi nie wychodzić nigdzie w ciągu przerwy świątecznej, ale nie wie czemu.
  - Spokojnie mała, wyjdziemy z tego razem - powiedziałem przytulając ją do siebie. Wtuliła się mocniej i zaczęła płakać. Gładziłem ją po głowie mówiąc, że będzie dobrze, choć wiedziałem, że to najgorsze słowa na świecie. Sam nigdy nie cierpiałem ich słyszeć, ale w tej sytuacji nie pozostało mi nic innego.
  - A co jeśli on się tu kręci i tylko czeka, żeby coś im zrobić? - zapytała spoglądając mi w twarz.
  - Przecież napisał, że w sobotę się dogadamy - wytarłem łzę z jej policzka.
  - Ale ja tam mam iść sama! - zrobiła kwaśną minę. - Bez ciebie.
  - Nie wypuszczę cię samą do tego złodzieja - udałem oburzonego, a ona uśmiechnęła się i objęła mnie ramionami w pasie na ile jej wysokość pozwalała. - A teraz wytrzyj łzy, bo za godzinę wyjeżdżamy do Rzeszowa. No, dalej! Pomogę ci się pakować.
  I tak upłynęła nam ostatnia godzina w Spale. Zeszliśmy na parter, gdzie siedział Fifi z panią Izą. Porozmawialiśmy chwilę o rzeszowskim mieście, planach na sylwestra i (niby przypadkowy temat) o zachowywaniu wszelkiej ostrożności. Widząc, że Róża zaczyna robić się podejrzanie zamyślona, zadecydowałem o wyjeździe.
  Pożegnaliśmy się z domownikami, po czym spakowaliśmy bagaże Rose do bagażnika i ruszyliśmy w drogę.
Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas na stacji bądź w którymś z pobocznych barów na kawie i czymś za ząb. Ponad pół drogi Róża przedrzemała w spokojnym śnie. Chociaż kiedy miała zamknięte oczy i odpływała w wyimaginowany świat nie martwiła się o dziwną przesyłkę.
Około godziny trzeciej nad ranem byliśmy w domu. Nie budząc jej, zaniosłem nasze bagaże do domu, po czym z Nią na rękach, przekroczyłem próg domu. Tak jak się spodziewałem, po wizycie tych goryli wszędzie był bałagan i porozrzucane butelki po piwie. Pokręciłem głową myśląc o tym ile czeka mnie jutro sprzątania i udałem się do sypialni. Położyłem Różę na łóżku, szczelnie okrywając kołdrą, pocałowałem w skroń i wyszedłem do salonu. Z torby podróżnej wyjąłem telefon i wybrałem numer Kuby.
   - Cholera jasna, Nowakowski, czy ty nie możesz spać? - usłyszałem znajomy głos po kilku sygnałach.
   - Mogę, powiedz mi tylko jedną rzecz. - zacząłem mówiąc szybko i cicho. - Czy Kamila jest w domu?
   - Co?! - krzyknął do słuchawki. - Nie masz innych zmartwień tylko czy moja siostra jest w domu?
   - Proszę cię, sprawdź to dla mnie - prosiłem i słysząc w odpowiedzi kilka wyzwisk zwróconych w moją stronę, czekałem w napięciu.
   - Jest, śpi. - mówił, a ja czułem jakby dwutonowy głaz spadł z mojego dygoczącego serca. - Ale o co chodzi?
   - Pilnuj, żeby nigdzie nie wychodziła sama. - przerwałem kolejne pytania lecące ze strony Januszka. - Niedługo może mieć kłopoty przez pewnego Macieja. Nie mów jej nic. Do Róży wysłał już paczkę z jej osobistą rzeczą nalegając na spotkanie. - mówiłem, gdy nagle usłyszałem jakiś ruch w sypialni. - Muszę kończyć. Pamiętaj, pilnuj jej. I przepraszam za obudzenie. - rozłączyłem się, odłożyłem telefon i poszedłem do sypialni, gdzie na łóżku siedziała Rose.
   - Co się dzieje? - zapytała zaspanym głosem.
   - Nic, idziemy spać - poszedłem na jej stronę układając ją tak, by nogi miała zakryte kołdrą. Poszedłem na swoją stronę i dodatkowa otuliłem ją ramionami. Ucałowałem jej czoło, szepcząc słowa na dobranoc.
   Wsłuchując się w jej miarowy oddech, nie mogłem odrzucić od siebie myśli o Krawczyku. Jeśli on cokolwiek zrobi Róży, pożałuje, że przyszło mu mieszkać w tym mieście, jak i kraju.
  W końcu i mnie zaczął morzyć sen. Czując, że następne kilka dni nie będzie za spokojne, uciekłem do snu szukając w nim spokoju...

-----------------------------------------
Rozdział jak najbardziej bez sensu!
Problem prezentu rozwiązanu.Trochę powróciłam do "lubianego" przeze mnie pana, no ale coś się dzieje :D
Dziękuję za każde miłe słowo napisane pod ostatnim postem. Nie wiecie jak to motuwuje do ucieczki w ten bliski ideałowi świat :)
Pozdrawiam i do następnego! ;)

11 komentarzy:

  1. uwielbiam twojego bloga! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy z tym prezentem. Myślałam, że jak każda niespodzianka będzie miły, a tu masz babo placek. Nie podoba mi się, że twój ,,ulubiony pan'' grozi Róży. Piter tak tego nie zostawi, o nie. Wiem, że miała iść sama, ale pewnie przyczai się gdzieś za drzewem, gotów w każdej chwili ją ratować :)
    Mam nadzieję, że ten koleś nie zrobi jej krzywdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. z tego Macieja to niezły psychol:/ ciekawe co On wymyślił...
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się z powyższymi komentarzami ,czytałam to z wielką zazdrością , Pit jest taki słodki ♥
    KOCHAM CIĘ DOROTA !

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana przeze mnie do nagrody Liebster Award http://pieprznieta.blogspot.com/2013/02/liebster-award-nominacja-do-liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, nie jest już tak różowo. A miałam taką cichą nadzieję... Ale cóż, liczę tylko na powrót sielanki. Tylko co Maciek kombinuje? Co on chce od Rose?
    Czekam na kolejny rozdział tu, jak i na nowym blogu<3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny blog ;) czytam z zaciekawienie :D
    Piotr jest niesamowity <3
    Czekam na kolejny rozdział ..

    OdpowiedzUsuń
  8. cholera, co ten Maciek kombinuje? od początku nie podobała mi się jego postać, co teraz mnie jeszcze bardziej w tym utwierdza. niby nie powinno się brać takich imbecyli na poważnie, ale nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy.
    Piotrze, wiedz, że uwielbiam cię i twoje podejście względem Rose, tak z całego serca. *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do siebie na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiedz, że nikt nie ucierpi? A jeśli już to ten dupek? I to tak porządnie. A Różę i Piotrka niech tylko wzmocni!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest świetny!Zapraszam ; ))
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń