środa, 20 lutego 2013

Rozdział 19

   Wpatrywałam się bez słowa w błękitno-pomarańczową podłogę, nasłuchując mocnych uderzeń piłki. Trening mijał szybko, a kawa w papierowym kubku nie dawała już prawie w ogóle ciepła.
   Wzięłam dużego łyka gorzkiego napoju i postawiłam go sąsiednim siedzeniu, a rękawy szarej bluzy zaciągnęłam tak, by zakrywały palce. Zaczęłam przypatrywać się ćwiczącym mężczyznom. Ich zgranie było widać w każdym podaniu piłki i ataku.
   Spotkałam się wzrokiem z stojącym na środku blondynem. Tym samym, przez którego w tym samym momencie zadrżało mi serce. Podniosłam kąciki ust do góry, próbując by uśmiech wyglądał na rzeczywisty. Udało mi się, odwzajemnił go szarpiąc kołnierzyk koszulki. Odwrócił się z powrotem do reszty zawodników i wrócił do gry. Obserwowałam ich wyczyny i przysłuchiwałam się słowom trenera. Przyszedł czas na kilka ostatnich okrążeń i cała drużyna ruszyła niechętnie wokół sali. Kiedy przebiegali koło mnie, będący na przedzie Bartman najwyraźniej rozpoznał mnie, bo machał do mnie energicznie ręką. Odwzajemniłam gest, czując na sobie kilkanaście par oczu. Mimo woli, spuściłam głowę w dół.
    Po kilku minutach po skończeniu ćwiczeń, usłyszałam coraz bliższy bieg w stronę trybun. Po chwili Piter opierał się o barierkę i wpatrywał we mnie jakbym była obrazkiem.
   - Koniec? - zapytałam patrząc w jego świecące oczy, kiedy już stałam z nim twarzą w twarz.
   - Mhm - mruknął strzelając mi pstryczka w nos. - Ale poczekaj trochę, zostań tu.
 Kiwnęłam głową zgadzając się i usiadłam z powrotem na miejscu, obserwując truchtającego do szatni Nowakowskiego.
 Nie musiałam czekać piętnastu minut, kiedy na pustą już halę wpadł Piotr. Gdy się spotkaliśmy się mniej więcej na środku hali, objął mnie w pasie i delikatnie pocałował. Uśmiechnęłam się okalając jego kark dłońmi.
    - Dalej, zmykać stąd młodzieży, to nie kawiarnia, żeby na randki przychodzić! - usłyszeliśmy za sobą te słowa wypowiedziane po angielsku z prawidłowym akcentem. Piotrek odwrócił głowę w prawo i zaśmiał się w stronę naszego obserwatora.
    Lotman właśnie przechodził przez trybuny w stronę wyjścia wygrażając palcem. Za nim kroczył z szczękościskiem Schops. Czując, że zaraz na twarz wpłynie mi fala gorąca, odplotłam palce i spojrzałam na Piotra nieco dalej niż wcześniej.
    - To co tu robimy? - zapytałam spokojnie zakłócając ciążącą ciszę.
    - Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar spełnić obietnicę - mrugnął okiem podając mi małą sportową torbę przywieszoną do jego treningowej. - Trzymaj i w toalecie sprawdź jej zawartość. Przepraszam za warunki, ale nie zdążyłem załatwić nic innego.
  Lekko zdezorientowana poszłam za jego rozkazem do damskiej toalety. Rozsunęłam zamek torby i wyciągnęłam... strój na przebranie i białe tenisówki. Z wielkimi oczami zmieniłam ubranie i obuwie, po czym wróciłam do Niego. Stał na polu gry odbijając spokojnie piłkę.
   - Gotowa? - zapytał wodząc wzrokiem po mojej postaci.
   - Ale na co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co on zareagował przyjemnym dla ucha śmiechem.
   - Na naukę gry w siatkę. - mówił kozłując niebiesko-żółtą Mikasę.
W tym momencie palnęłam się z otwartej dłoni w twarz. Jak mogłam o tym zapomnieć...
  - No tak - wybełkotałam patrząc na białe trampki.
   - To co umiesz? - zapytał ożywioby faktem, że niedługo będzie moim "nauczycielem".
   - Nic. - zaczęłam jeździć ręką po karku czując zażenowanie.
   - To zaczynamy od podstaw.
Rzucił do mnie piłkę i gestami zaczęcał do podania jej do niego.
Podbiłam niezdarnie okrągły przedmiot i tak samo ją odrzuciłam, pod same nogi Piotra. Ten uśmiechnął się pocieszająco i nakazał powtórzyć akcję. Po kilku usilnych próbach było coraz lepiej, aż po około pół godziny byłam w stanie odbić tak, by trafiło w jego dłonie.

    - Brawo! - dał mi buziaka w policzek - Idziemy?
    - Nie, jeszcze poćwiczmy - powiedziałam stanowczo chwytając piłkę. - To znaczy... Chciałabym jeszcze poćwiczyć.
  Zadziwiony zgodził się i spędziliśmy kolejne pół godziny na odbijaniu.
    - Ok, wracajmy - mówiłam kaszląc. Bolały mnie ręce i klatka piersiowa, ale to chyba jasne, że po długim niećwiczeniu odczułam to.
  Poszłam się przebrać, a Piotr w tym czasie skoczył po coś do biura. Kiedy wyszłam z łazienki, on już pod nią czekał. Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z Podpromia na mroźne zimowe powietrze. Wolną ręką zaczęłam poprawiać niefortunnie odkrywający mi szyję szal. Piotrek zastawił mi drogę i z kieszeni kurtki wyjął moją czapkę.
    - Wiedziałem, że jej nie weźmiesz - wyszeptał z satysfakcją nakrywając mi nią uszy, po czym pocałował w czubek czoła przykryty grzywką. Uśmiechnęłam się i wyszeptałam ciche "dziękuję", po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. Kroczyliśmy ulicami Rzeszowa aż dotarliśmy do jego domu.

Siedziałam przy rozpalonym kominku z kubkiem gorącej herbaty i patrzyłam tępo w tańczące iskry. Przed oczami znowu miałam ten sam obraz - Kamila z Maćkiem w naszym pokoju, zapomnieli o całym świecie mieli tylko siebie. On jednak nie był "czysty" - poza nią miał inne, tak samo naiwne. Kolejna scena - pod Podpromiem; tym razem z inną. I szok w oczach nakrytego na zdradzie chłopaka. Myśl, że mam go znów spotkać i wszystko to mieć na uwadze wprawia mnie w zdenerwowanie niczym przed ważnym egzaminem. A jeśli on dalej nachodzi Spałę? Jeśli nie będę w stanie pomóc mojej rodzinie? Co jeśli...
   - O czym myślisz? - zapytał Pit siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem.
   - O tym co zawsze - mruknęłam, biorąc łyka malinowego napoju.
   - Mała, nie zamartwiaj się tym. Jeśli ten człowiek zrobi ci jakąkolwiek krzywdę, obiecuję rozliczyć się z nim osobiście - mówił patrząc mi w oczy. Jego obecność tutaj dodawała mi otuchy. Wtuliłam się w jego szerokie ramiona szukając w nich ucieczki od uciążliwych myśli.
  Już jutro wszystko się okaże. Każda moja wątpliwość nabierała teraz podwójnego znaczenia, a każda litera w tajemniczym liście bardziej podejrzana niż zwykle. Nie wiedziałam jednak czego się spodziewać po tym psychopacie. Równie dobrze może powiedzieć na mnie kilka niemiłych słów i kazać zerwać kontakt z Kamą. Bałam się jak nigdy.
  Kamila nic nie wie, wolałam jej nie martwić powrotem byłego ukochanego. Być może kiedy wróci do Rzeszowa powiem jej o tym, lecz w tym momencie pogorszyłoby to tylko sytuację.
     Powieki stawały się coraz bardziej ciężkie, a ziewaniem mogłabym zarazić pół świata. Na marne więc próbowałam nie zasnąć - ciemność, którą widzi się po zamknięciu oczu była na tyle mocna, że z przyjemnością spadałam w sen.

   - Rose, powinniśmy już jechać - szepnął Piter wychylając się z przedpokoju. - Miejmy to już za sobą.
 Przytaknęłam smutno głową i ubrałam się do wyjścia na zewnątrz. Zapinając kurtkę zauważyłam, że cała się trzęsę. Wyszłam z domu, zabierając ze sobą użyty przed chwilą klucz do drzwi wejściowych. Usiadłam w wygodnym siedzeniu czarnego BMW. Nie czułam jednak tego komfortu; siedziałam niczym na szpilkach patrząc na drżące ręce. W pewnym momencie jego ciepła dłoń spoczęła na nich. Spojrzałam w jego stronę i ujrzałam rozweselający uśmiech. Zmusiłam się do podobnego i wróciłam do patrzenia w dół. Nim się obejrzałam, byliśmy przy dobrze mi znanym parku. Piotr wyłączył silnik i rozpinał pas bezpieczeństwa, kiedy chwyciłam go szybko za ramię.
   - Piotrek, mogę cię o coś prosić? - mówiłam zachrypniętym głosem.
   - Tak, o co chodzi? - zapytał zdziwiony moją reakcją.
   - Pozwól mi pójść tam samej. - wyszeptałam i widząc większy szok na jego twarzy, dodałam szybko: - Nie chcę po prostu narażać nic, wiedząc, co było w liście. Proszę zrób to dla mnie, obiecuję być rozważna.
   - Naprawdę tego chcesz? - tym razem na jego twarz wstąpił niepokój. Pokiwałam głową, na co lekko zrezygnowany schylił się w moją stronę. - Uważaj na siebie.
  Musnął lekko moje wargi i odpalił silnik. Wyszłam z auta patrząc przez szybę na jego zmartwioną minę. Tak bardzo chciałabym, żeby był ze mną. Nie chciałam jednak, by przez chwilę rozłąki stało się coś złego.
   Ruszyłam ku zalesionemu obszarowi rozglądając się za znajomą męską postacią. Zwolniłam nieco kroku zauważając go. Iść stanowczo czy po cichu? Rozmyślałam nad tym, kiedy jego oczy mnie dostrzegły, a na twarz wpełzł obrzydliwy uśmiech. Teraz kiedy już mnie zauważył nie mogę pokazać przestraszenia. Stawiałam kroki coraz mocniejsze, chcąc mieć już wszystko za sobą. On także kroczył do mnie, nawet prawie biegł.
  Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, kiedy byłam w stanie zauważyć prawie każdy fragment jego postaci. Stojąc na odległości metra od niego, nie wiedziałam co zrobić.
    - Witam panią.

-------------------------------------------------------
Jakie to jest głupie! Robienie czegoś z niczego - jak ja to uwielbiam...
Przepraszam, że dodaję raz na tydzień, ale nauka piętrzy się i piętrzy, a końca nie widać.
Dzięki wielkie za komentarze i czas poświęcony na czytanie moich wymysłów :)
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu :D
Pozdrawiam, Doroshi ;)

8 komentarzy:

  1. No w tym momencie! Ciekawe jak się to potoczy;p
    Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie głupie?! Nie znasz się ;p
    Jezu, chciałabym mieć takiego "nauczyciela" od siatkówki *.*
    A Maćka się coraz bardziej boję..

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Twojego bloga, trafiłam całkowicie przez przypadek, jednak gdy wczytałam się whistorie, urzekła mnie ta historia do cna. :)
    Od kilku dni, sprawdzałam, czy dodałaś coś nowego. a Tu proszę, taka miła niespodzianka!
    Lubię Różę, ale to w tym opowiadaniu na prawdę urzekł mnie Cichy. Jeśli byś mogła, proszę powiadamiaj mnie o dodanych nowościach ;)
    i zapraszam również na mojego bloga http://chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com
    pozdrawaim, NawiedzonaWiedźma ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. co ten pajac znowu wymyślił:/ coś czuję, że będzie miał zamiar Ją szantażować...karykatura jedna wrrr.
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooj Piotrek powinien go strzelić w tą głowę raz a porządnie i mu się odwidzi szantażować biedne dziewczyny :/
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to dodawania raz na tydzień zazdroszczę, u mnie nawet z razem na dwa tygodnie jest problem. :)
    Piotrek nie powinien puścić jej tam samej. Nie wiadomo, co takiego imbecylowi strzeli do głowy. Mam bardzo złe przeczucia i liczę na to, że tym razem się pomylę.
    Ach, gdybym miała takiego nauczyciela jak Pita, pewnie grzałabym dupsko na pozycji libero w jakimś siatkarskim klubie. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeee. Jak mogłaś to przerwać w tym momencie? Nie wybaczę ci tego.
    Kurczę, jestem taka ciekawa co też ten Maciek będzie chciał. Byleby jej krzywdy nie zrobił...
    Też bym mogła mieć takiego nauczyciela. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już dawno przypieprzyłabym Maćkowi. Boję się jednak, co mu siedzi w głowie, Piotrek też powinien. Dziwię się, że puścił ją samą, ale to znaczy, że ma do niej zaufanie. Och, i to na hali! Na taką naukę siatkówki każdy byłby chętny.

    OdpowiedzUsuń