środa, 6 marca 2013

Rozdział 21

Stygnąca w kubku kawa od kilku minut leżały przed nią na drewnianym stole. Siedzieliśmy obok siebie już dobre piętnaście minut, a ona, utkwiwszy wzrok w podłodze, nie odzywała się ani słowem.
   - Halo, tu Ziemia - pomachałem jej przed oczyma. Ocknęła się i rzuciła cień uśmiechu, od kilku dni coraz rzadziej pojawiającym się na jej bladej twarzyczce. - Już nie śpimy, zaraz wychodzimy.
    - Przecież nie śpię. - mruknęła. - Po prostu się zamyśliłam.
  Chwyciłem ją za rękę. Zimne palce wsunęły się w moje i, wspólnie już splecione, opadły na blat.
    - Mam dobrą wiadomość - pogładziłem wierzch jej dłoni - Rozmawiałem z Kubą i razem z Kamilą też wybierają się dziś do Zbyszka.
   - Cieszę się - spuściła wzrok, wzięła łyka napoju i wyszła z pomieszczenia.
Sprzątnąłem ze stołu i oparłem się o szafki kuchenne.
  Nie wiedziałem co się z nią dzieje. Unikała rozmów ze mną, a jeśli już takie występowały, to najczęściej z jej strony składały się z krótkich odpowiedzi mówionych łamanym głosem. Fakt, nigdy nie była specjalnie rozgadana czy wesoła, ale czułem, że coś jest z nią nie tak. Być może któreś z rodzeństwa będzie wiedziało coś na ten temat. Z dnia na dzień coraz bardziej się martwiłem. Kocham ją i to chyba coś normalnego, że zmiany w jej zachowaniu wydawały mi się podejrzane. Wczoraj zawieźliśmg jej rzeczy do internatu. Na początku zdziwił mnie jej pośpiech, ale przypomniała mi o prawdopodobnych korkach ludzi jadących do domów.
 Włączyłem wierzę, miałem dość monotonnej ciszy. Teraz wsłuchiwałem się tylko w lecącą piosenkę Guns N'Roses. Kiedy po domu zaczęło rozchodzić się słynne "Don't cry", wyszedłem do sypialni. Na ramiona wsunąłem niebieską kraciastą koszulę, przeczesałem ręką włosy i poszedłem do salonu. W nim już znajdowała się Róża.
Siedziała, jak miała w zwyczaju, na fotelu przy kominku.
Biała sukienka wiązana w talii leżała na niej jak na aniele. Lekko kręcące się włosy spadały na wąskie ramiona zasłaniając obojczyki, a przymknięte powieki zdobił delikatny cień i czarne długie rzęsy.
Oparłem się o framugę i obserwowałem jej każdy ruch. Uśmiech sam pchał się na twarz, a ja nie miałem ochoty tego zmieniać. Nie zdradzałem też swojej obecności, choć Rose musiała być mocno pogrążona w myślach, by nie ujrzeć mnie mimo wzrostu sięgającego sufitu.
Na jej policzku pojawiła się pojedyncza łza. Szybkim ruchem starła ją i zacisnęła wargi. Wtedy też wzniosła głowę do góry i zobaczyła mnie. Przestrach w jej oczach był nie do opisania. Tak jakbym był mordercą i włamywaczem w jednym.
   - Przepraszam, wystraszyłam się. Pierwszy raz widziałam cię w koszuli. - przejechała dłonią po brązowych falach - To nowy widok dla mnie.
   - Nie bój się mnie, przecież cię nie zjem - zaśmiałem się i przykucnąłem przy niej. - Mała, co jest?
   - Ale o co chodzi? - zrobiła zdziwioną minę.
   - Widziałem jak płakałaś. - uniosłem jej brodę i ujrzałem lekko czerwone oczy. - Znowu. Co się dzieje?
   - Nic mi nie jest - odpowiedziała. - Naprawdę, wszystko w porządku
   - Na pewno?
   - Tak, uwierz mi.
 Westchnąłem. Wiedziałem, że w tym momencie nie uda mi się więcej z niej wyciągnąć.
   - Niech będzie. Idziemy?
 Kiwnęła głową i skierowała się do przedpokoju, gdzie ubrała się do wyjścia na zewnątrz. Podążyłem jej śladem.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się kilka domów dalej.
Zadzwoniłem na domofon pod numer mieszkania Zbyszka i weszliśmy do kamienicy. Cisza panująca w klatce była dla mnie szokiem.
Otworzył nam Bartman z wielkim bananem na twarzy.
   - O, witam, witam! Wchodźcie!
Chwyciłem ją za rękę i wkroczyliśmy do mieszkania. W salonie znajdowało się już trochę ludzi. Kubiak z Moniką, Kuba, Kamila, Paul z Niną i Iwona z stojącym przed nimi Igłą mocno gestykującym przy opowiadaniu jakiejś historii.
  - Igła, mówię ci, że to było inaczej! - protestował Misiek. - to Ziomek wrzucił wtedy tą gaśnicę do szybu, a nie Możdżon
  - Właśnie, że on! - krzyczał libero. - Pamiętam jak dostawał opieprz od Andrei.
  - Bo nikt nie chciał się przyznać i on to wziął na siebie. Jaki ty jesteś czasami niedomyślny!
Ignaczak zrobił naburmuszoną minę i usiadł koło Iwony. Przytulając do siebie żonę zaczął udawać płacz, na co reszta zareagowała śmiechem.
   - Oni mi nie wierzą! - skarżył się, a odchylając głowę zobaczył nas. - Patrzcie, młodzież przyszła.
 Przywitaliśmy się z każdym i zasiadliśmy na skórzanej kanapie. Muzyka zadudniała i do pokoju wkroczył Zbyszek.
   - Proszę państwa - mówił dumnie - zacznijmy tego sylwestra.
Każdy nalał sobie alkoholu ( którego swoją drogą było niczym jak na świętowanie mistrzostwa ) i tak zaczął się ostatni wieczór roku.
Biegający po stole Paul? Opowiadająca swój życiorys Kamila? A może wtórujący jej Kuba co chwilę przypominający jej coraz wstydliwsze momenty? Nie, nic nie dorówna tulącej się na siłę Róży. Już od dobrych dziesięciu minut zawzięcie gładziła opuszkami moją klatkę piersiową.
   - Może się przewietrzymy - zapytałem mając nadzieję, że ulegnie mojej prośbie.
   - Oczywiście - mruknęła i wstała mocno do mnie przylegając. Nieco zdziwiony objąłem ją ramieniem i skierowaliśmy się na niewielki taras. Zajęliśmy miejsca na metalowej huśtawce, a ona nawet nie zelżyła uścisku.
   - Przytulasz się do mnie tak mocno, jakby jutro miał się skończyć świat. - zaśmiałem się chcąc rozluźnić nieco atmosferę.
   - Nigdy nic nie wiadomo - powiedziała tak cicho, że ledwo co udało mi się usłyszeć. Pomyślałem, że nie chciała bym to słyszał, więc nie odezwałem się ani słowem. Położyła głowę na moim ramieniu i zamknęła oczy.
   - Rozmawiałaś już z Kamilą? - zagadnąłem, ale jedyne co zrobiła to uciszyła mnie.
   - Posiedźmy chwilę w ciszy, proszę.
 Lekko zdziwiony spełniłem jej prośbę wpatrując się przed siebie. Wsłuchiwałem się w jej miarowy oddech i także przymknąłem powieki. Ciszę przerwał nam huk zatrzaskiwanych drzwi.
   - Ale tam głośno, co nie? - krzyknął Bartman. - Ci ludzie w ogóle, ale to w ogóle nie umieją szanować ciszy. Jak bydło!
   - Tak, Zbyszku,  oazo spokoju, idź zarazić ich swoim wewnętrznym opanowaniem. - ironizowałem.
   - Bardzo śmieszne - uśmiechnął się krzywo. - Za chwilę będzie północ, jeśli nie orientujecie się w czasie. Chodźcie już do środka.
   - Idziemy? - zapytałem Różę, a ona lekko skinęła głową i podniosła się.
 Kiedy byliśmy w przedpokoju,po domu zaczął rozchodzić się głos Ed'a Sheeran'a.
   - Pamiętasz co mi obiecałaś? - szepnąłem jej we włosy, a ona momentalnie się odwróciła. - Moja obietnica jest w części spełniona, teraz twoja kolej. Naucz mnie chociaż jak się poruszać.
  Położyła moją lewą dłoń na jej lędźwiach, a swoją przełożyła na moje barki, a raczej obojczyki. Wolne ręce złączyła kładąc delikatnie palce na moim śródręczu. Przycisnąłem lekko kciukiem jej paliczki. Spojrzałem głęboko w oczy i przyciągnąłem ją do siebie jeszcze bardziej. Zaczęliśmy bujać się powoli na boki, krokiem odstawno dostawnym, momentami w tył i w przód. Odczepiłem rękę od jej pleców i obróciłem niezdarnie drobną istotkę. Wróciłem do pozy z uśmiechem na ustach. Udało mi się, dzięki niej.
   - Kocham cię, tak z całego serca - powiedziałem, po czym złączyłem nasze usta. Nie musiała odpowiadać, wystarczyło mi to, że jest ze mną, że wytrzymuje z kimś takim jak ja. - I nigdy nie przestanę.
   - Obiecujesz, że nie przestaniesz mimo wszystko? - zapytała. - Nawet jakby wszystko się psuło?
   - Tak, obiecuję. - przytuliłem ją do siebie, chcąc pokazać, że może czuć się przy mnie bezpieczna.
  - Hej, wy, dalej, już strzelają - usłyszeliśmy donośny głos Igły.
 Wyszliśmy z powrotem na zewnątrz i wyczekiwaliśmy godziny zerowej. Coraz więcej fajerwerków pojawiało się na niebie. Ci z promilami i bez wpatrywali się z uśmiechami na mieniące się wszystkimi możliwymi kolorami sztuczne ognie. Rose zadrżała. Zdjąłem koszulę i zarzuciłem na jej wąskie ramiona. Może nie dawała dużo ciepła, ale dołączając do tego mój uścisk mogło pomóc.
   - Uwaga, odliczamy! - pisnęła Kamila - 6...5...4...3...2...
   - Szczęśliwego Nowego Roku powiedziałem jej prosto do ucha i pocałowałem w policzek.

                                                  *****************************

Łzy napłynęły mi do oczu, a żołądek skurczył się do rozmiarów orzecha włoskiego. Wokoło hucznie witano Nowy Rok, a ja przeżywałam wewnętrzne męki. Od jutra zacznie się moje wegetowanie na tym świecie. Nie będzie już nic - miłość, przyjaźń; to wszystko przepadnie przez psychicznego mściciela.
Zamrugałam kilka razy oczami, odetchnęłam i zaczęłam udawać, że wszystko jest w porządku, że wcale nie mam nadziei, że wydarzenia z ostatniego tygodnia to bezsensowny sen na działaniu zmęczenia czy głodu. Nie, ja jestem przykładem szczęśliwej dziewczyny. Mam świetnego chłopaka (którego utracę), przyjaciółkę (która straci do mnie zaufanie) i jak najbardziej wszystko pod kontrolą.
Spojrzałam jeszcze raz na Pita. Było mi go tak szkoda. Kocham go najbardziej na świecie, każdą chwilę chciałabym z nim spędzić, ale co z tego, skoro nie mogę...
Każdemu złożyłam życzenia na Nowy Rok i po wypiciu lampki szampana wróciliśmy do środka. Oddałam Nowakowskiemu koszulę i usiadłam przy stoliku. Po chwili jednak do tańca wyrwał mnie Lotman, szybko okręcając wokół własnej osi. Po nim przejął mnie Bartman, także próbujący pokazać swoje zdolności. Po kilku kawałkach usiadłam z powrotem na kanapie. Mój wzrok przykuł widok Kamili śmiejącej się do Piotrka w czasie tańca. Wbiłam paznokcie w dłonie i odwróciłam się, żeby łzy nie pociekły po mojej twarzy.
  W podobnej atmosferze minęły dwie godziny. Od czasu do czasu wyszłam pokazać, że nie dąsam się na nikogo.
   - Wracamy do domu? - zapytał Pit, a ja przytaknęłam. Pożegnaliśmy się z gośćmi i poinformowałam Kamilę, że niedługo pojawię się w internacie. W drodze powrotnej nie odzywaliśmy się w ogóle.
Dopiero w domu Piotr zaczął rozmowę, kiedy szykowaliśmy się do pójścia spać.
   - I jak ci się podobało?
   - Bardzo. To znaczy, lepiej niż spędzać sylwestra samemu.
 Zaśmiał się, a ja położyłam się koło niego na łóżku. Spojrzał na mnie z tym uśmiechem, który tak bardzo lubię. Dalej Rose, motywowałam się, jak nie teraz to nigdy.
  Przybliżyłam się niego i wpiłam w spierzchnięte usta siatkarza. Starałam się całować go delikatnie, ale z pasją. Nie odmawiał mi, wręcz przeciwnie - pasowało mu to. Przybliżałam się do niego coraz bardziej, a dłonią zaczęłam zawzięcie mierzwić mu włosy. Oderwał się ode mnie i spojrzał wybity z rytmu.
    - Róża, czy ty...
   - Proszę, pozwól mi - wyszeptałam i kontynuowałam pieścić swoim językiem jego jamę ustną. Tym razem uległ mi i jego zimna dłoń zaczęła wodzić po moich plecach szukając rozpięcia. Koszula wraz z białym T-shirtem leżały już na ziemi, a ja coraz bardziej pragnęłam jego umięśnionego ciała. Na moim ciele po sukience zostały tylko odciśnięte ramiona, kiedy usiłowałam pozbawić siatkarza spodni. Po chwili udało mi się, a wraz z jeansami uporałam się z bokserkami. W tym czasie on nie pozostawał mi dłużny i także leżałam już bez bielizny.
Ręka siatkarza błądziła po moim ciele, kiedy on obsypywał moją szyję krótkimi pocałunkami. Nagle dłoń zeszła do niższych partii ciała. Momentalnie chwyciłam za nią, ale spotykając zdziwioną minę Piotra otrząsnęłam się, a na twarz wpłynął mi wielki rumieniec.
   - Przepraszam, nie chciałam przerywać. - wyszeptałam i z powrotem zajęłam jego usta swoimi.
 Pit znów zajął się jeżdżeniem opuszkami po wypustkach w moich plecach, kiedy nagle znalazłam się ułożona na pościeli. Nade mną znajdował się Nowakowski.
   - Na pewno tego chcesz? - upewniał się, a ja tylko kiwnęłam głową. W tym momencie poczułam lekki ból, przez który z moich ust wydobył się syk. Chłopak znajdował się we mnie i po chwili zaczął delikatnie poruszać biodrami. Zapierałam się dłońmi o jego umięśnione plecy. Ruch stawał się coraz szybszy. Przygryzłam jedną wargę, próbując nie wydawać z siebie żadnych charakterystycznych dźwięków. Po chwili jednak nawet zaciskanie warg nie pomogło, wydobyłam z siebie krótki jęk, a ciało mimowolnie wykrzywiło się do przodu. Zadyszałam głośno i zaraz też przyłączył się do mnie Piotrek bezwładnie opadając na moje ciało.
    - Kocham cię - wyszeptałam do ucha środkowego i ucałowałam go w policzek. Przeczekałam kilka minut i, kiedy się obrócił, wyszłam do łazienki. Chciałam jak najszybciej znów znaleźć się w jego ramionach. Wzięłam szybki prysznic i spojrzałam w lustro. Dziewczyna z zaróżowionymi policzkami spoglądała na mnie jakby z pogardą.
 Wstydziłam się siebie. Najpierw przeżywam z chłopakiem swój pierwszy raz, by potem go zostawić. Poczułam się jak prawdziwy potwór. Wolałam jednak mieć to za sobą z kimś, kogo kocham niż z byle jakim szantażystą. Wiedziałam, że będzie tego chciał,  można się po nim było spodziewać takich rzeczy.
Wytarłam ciało, ubrałam Piotrkową niebieską koszulkę i szorty, po czym wróciłam do sypialni. Wymieniłam się z nim miejscem, bo teraz on zajął łazienkę.
Poczekałam piętnaście minut i ujrzałam Piotra leżącego już koło mnie. Uśmiechał się słodko patrząc mi w oczy. Spuściłam głowę w dół, twarz wykrzywiając w grymasie.
   - Coś się stało? - zapytał unosząc moją brodę do góry. Musiał to lubić, często go na tym łapałam.
   - Nie, ja tylko... Wstydzę się, że tak postąpiłam. - wymijałam jego wzroku jak mogłam. Zmusił mnie jednak do spojrzenia w twarz.
   - Kochanie, nie masz się czego wstydzić. Cieszę się, że przeżyliśmy to razem. - jego niebieskie tęczówki przeszywały mnie na wylot.
   - Dziękuję - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, ale on szybko ją starł i pocałował mnie w skroń. Ułożyłam głowę na jego torsie i w takim stanie zmógł sen.


                                      ***************************************

   Zimny powiew wywołał na moim ramieniu gęsią skórkę. Wzdrygnąłem się i otworzyłem oczy. Wtedy zdałem sobie sprawę, że leżę sam. Pospiesznie nałożyłem na siebie klubową koszulkę i szare dresy. Wyszedłem z sypialni, wołając ukochanej.
I wtedy ją ujrzałem. Podszedłem szybko do ubranej do wyjścia dziewczyny i chwyciłem ją za ramię.
   - Mała, pośpijmy jeszcze, zdążymy pojechać do internatu, jest jeszcze wcześnie.
 Powoli obróciła się ukazując mokrą od łez twarz. Otworzyłem szeroko oczy, a szczęka opadła do ziemi. Nie rozumiałem co się działo...
   - Nie, Piotrek - łkała - Ja... nie mogę... nie mogę wrócić. Przykro mi...
   - Ale jak to?! Dlaczego? - wydukałem z siebie mocno przy tym gestykulując.
 Nie dostałem jednak odpowiedzi na pytanie. Wpatrywała się we mnie coraz mocniej przygryzając wargę. Gromadzone w oczach łzy spływały jej strużkami po policzkach.
   - Przepraszam - wyszeptała i wpiła się w moje usta. Ostatni pocałunek? Tak to się nazywa?
Oderwała się ode mnie i szepcząc kolejny raz przeklęte przeprosiny, skierowała się w stronę drzwi. Stałem jak słup soli, po czym ruszyłem ku niej.
Objąłem ją mocno starając się opanować jej drżące z emocji ciałko. Oderwała się ode mnie i ostatni raz spoglądając w moją stronę wybiegła z domu. Cały czas patrzyłem na jej oddalającą się w biegu postać nie wierząc co się dzieje.
Osunąłem się po ścianie i usiadłem na zimnych kafelkach.
Róża. Ona tak po prostu odeszła. Bez słowa wytłumaczenia opuściła mnie...


----------------------------------------------------
No i się stało. Przepraszam, że to jest takie kiczowate, ale ja naprawdę nie umiem nic normalnego napisać.
Spieprzyłam tutaj doszczętnie wszystko i wiem, że mnie za to zabijecie, ale taki był plan :(
Od razu obiecuję poprawę! Jeszcze raz przepraszam...
Misu.

14 komentarzy:

  1. a jednak nic nie powiedziała Piotrkowi:/ smutny rozdział. Mam nadzieję, że Piotrek tak łatwo nie odpuści i dowie się prawdy dlaczego tak postąpiła...z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń:)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, dlatego Róża to zrobiła? Dlaczego pozbawiła się szansy na wspaniałą i świetlaną przyszłość u boku Piotrka? Nie może pozwolić temu gnojkowi na zastraszanie! Ma zniszczyć wszystko to, co dla niej najważniejsze tylko dlatego, że jemu się tak podoba? O nie, nie, nie, tak być nie może! Pit, ratuj to, co was łączy, i to migiem! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego ona mu nic nie powiedziała? Boże, teraz nie będą razem. Ale jak Róża będzie z tym idiotą, to się chyba załamię. Ona nie może tego zrobić. Ona kocha Pita! :c Mam nadzieję, że Piotrek jednak o nią powalczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nowe-szanse.blogspot.com/ - zapraszam na pierwszy rozdział :)

      Usuń
  4. a w tle happysad i: a miało być tak pięknie miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem miało być "sto lat! sto lat!".
    aż mam ochotę ryczeć, no.
    tylko, żeby Piotrek się nie poddał i zawalczył o Różę.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie dość że mam smutny humor to jeszcze to
    nie wierzę że rozdzieliłaś Różę i Pita...
    naprawisz to ? czy bedzie bez happy endu ? :(
    wiedźma ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na nowość na chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com/
    pozdrawiam wiedźma :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde i uległa temu bandycie no, odeszła.Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie zabiję cię moja droga, bo muszę się dowiedzieć, jak się to dalej potoczy ;).
    Kurczę, cały czas miałam nadzieję, że piśnie mu chociaż słówko o tym psycholu. Odeszła.
    Biedny Piter, biedna Rose. Mam nadzieję, że jakoś się to dobrze rozwiąże.
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale oni wrócą do siebie prawda ? Bo jak nie to kurna się chyba potnę ,skoczę z okna wiaduktu nie wiem i jeszcze rzucę się pod pociąg :<
    Zapraszam na mój nowy blog spiewamigram.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział pieprznieta.blogspot.com

      Usuń
  10. Cudowne opowiadanie.
    Pochłonęłam całe w ciągu jednego ranka i strasznie się cieszę, że tu trafiłam.
    I jest mi przykro, że teraz muszę czekać na nowy rozdział ;)))
    Ale będę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. zapraszam na dziewiątą część ;)
    pozdrawiam wiedźma ;*
    http://chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń