piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 31



Letnie niebo jest niesamowite; błękitne tło, po którym pływają delikatne, białe obłoki. Uwielbiam ten widok, ponieważ umiem w nim dostrzec coś prognozą dobrego dnia. Widzę swoje życie. Jestem tym skrawkiem nieba, które widzę, a chmury są ludźmi przewijającymi się niekiedy przez życie. Czasem wydarzenia jak wiatr, przesuwają ich daleko, czasem z powrotem sprawia, że wracają. Są i takie momenty jak teraz, gdy chmury nie ruszają się prawie w ogóle z miejsca. Te chwile lubię najbardziej.
Usłyszałam głośne chrząknięcie, przez co zostałam zmuszona do powrotu myślami na ziemię.
Zdałam sobie sprawę, że siedziałam w gabinecie wicedyrektorki filharmonii rzeszowskiej (której budowa była już zakończona), a niebo obserwowałam przez okno. Poczułam jak palą mnie policzki.
- Przepraszam, dzisiejsza pogoda jest tak piękna, że to aż grzech nie spojrzeć na zewnątrz. - zaczęłam się tłumaczyć, lecz ona znów utkwiła nosem w papierach, które przywiozłam ze szpitala i szkoły.
Starałam się skupić uwagę na czymś niewychodzącym z pomieszczenia. Jedynym takim przedmiotem był długopis w rękach kobiety, którym kiwała na prawo i lewo w rytm, który nadawał tykający zegar. Po kilku minutach, gdy zaczynało mnie to już drażnić, ta niespodziewanie chwyciła stabilniej przyrząd i zaczęła pisać coś na kartce, która decydowała o mojej karierze.
- Muszę przyznać, pani Wilk, że jest pani nadzwyczajnym przypadkiem. Żadna baletnica, którą znam nie miała tak poważnych operacji w tak młodym wieku! A na dodatek chce pani trzy dni po niej wrócić do treningów. Wielu ludzi nazwałoby to niedorzecznością, a wśród byłabym ja - uniosła wzrok. - czy zdaje sobie pani sprawę, że obecność chorej osoby może przysporzyć nam kłopotów? W każdym momencie mogłaby pani zemdleć lub dostać krwotoku!
- Tak, wiem o tym - spojrzałam jej w oczy. - ale mimo wszystko chcę tu wrócić. Mogłabym nawet umrzeć na scenie, to bez znaczenia. Poza tym mam opiekę medyczną, która dba o wszystko. Nie wyobrażam sobie stracenia szansy na tańczenie. Proszę dać mi szansę.
Kobieta uniosła brwi, dopisała trzy słowa na kartce, po czym włożyła ją w beżową kopertę i podała mi.
- Do widzenia, Różo.
Poruszyłam się momentalnie, wzięłam papier i wstałam.
- Do widzenia.
Z zagryzionymi ustani, wyszłam z pomieszczenia szybkim krokiem. Bałam się, że w każdym momencie wybuchnie ze mnie wulkan emocji. Przycisnęłam kartkę do klatki piersiowej i zaczęłam rozglądać się za Piotrkiem. Ujrzałam go stojącego przy automatach ze słodyczami. No tak, co innego mogłoby go przyciągnąć w tym miejscu? Wsunęłam kopertę w torbę, która zwisała mi z ramienia i zaszłam go od tyłu.
- Pomóc ci? - zapytałam cicho, a on tylko drgnął i odwrócił się do mnie.
- Co? Nie, ja tylko...
- Trzeba było nie przychodzić tu na pusty żołądek. - zaśmiałam się stając na palcach i dając mu buziaka w policzek.
- W Spale nie będę miał takiego dostępu do tych wszystkich cudów. - gdy wypowiadał ostatnie słowa, zaświeciły mu się tajemniczo oczy. - Chodź!
Splótł nasze palce i pociągnął mnie ku wyjściu.
- Pit, gdzie ty mnie ciągniesz? - zapytałam nie zwalniając kroku.
- Tam, gdzie nikt niczego mi nie wyliczy, zwłaszcza czasu spędzonego z tobą.
Uniosłam jedną brew do góry, ale szłam dalej. Po chwili znaleźliśmy się w nowo wybudowanej rzeszowskiej galerii handlowej, a potem w ulubionej kawiarni Nowakowskiego.
   Przez ponad trzy kwadranse siedzieliśmy przy często obserwowanym stoliku, a on jadł kawałek ciasta za kawałkiem. Przyglądałam się mu uważnie, a z minuty na minutę widok blondyna z truskawkowym kremem na policzku wydawał się coraz śmieszniejszy. On tylko spoglądał na mnie z miną po tytułem "O co chodzi?" Zebrałam palcem wskazującym różową masę i pozwoliłam jej rozpuścić się na swoim języku. W tym samym czasie jego palce przeczesały najbliższą twarzy część włosów. Nasze spojrzenia się spotkały i nie opuściły przez dłuższą chwilę, przez którą podziwiałam jasne tęczówki i rozszerzone źrenice.
   Wtedy zrozumiałam, że bez niego moje życie byłoby naprawdę niczym i że resztę zgrupowania i Mistrzostwa Europy będę trwała w ogromnej tęsknocie. Ale jestem pewna, że ten czas minie niezauważalnie, a pomoże mi w tym uczucie w sercu. Przecież miłość przetrwa wszystko.
    Chłopak wstał, by zapłacić kelnerce za wszystko, a ja spotkałam się spojrzeniem z kobietą, która siedziała za Piotrem. Miała przy sobie małą dziewczynkę, która wskazała na mnie paluszkiem i powiedziała coś do swojej, jak podejrzewałam, mamy. Uśmiechnęłam się do nich rozbawiona, gdy tuż obok mnie stanął Pit. Kiwnął do mnie głową, na co wstałam i skierowaliśmy się ku wyjściu.
Następnym miejscem, gdzie poszliśmy był... sklep baletowy.
- Po co tu jesteśmy? - zmarszczyłam brwi gdy mój nos wyczuł delikatny zapach z wnętrza. - Nie potrzeba mi niczego nowego.
- Niedługo zaczynasz od nowa treningi, musisz mieć w czym tańczyć.
- Nie wiem czy zacznę. - mruknęłam, uciekając wzrokiem. - Poza tym stare baletki są dobre.
- Dyrektorka nie dała ci odpowiedzi?
- Zapisała ją w kopercie, której jeszcze nie otworzyłam, bałam się.
- Na pewno wyraziła zgodę. - powiedział pewnie. - A teraz chodź.
   Chwycił mnie za rękę i wciągnął do środka. Regały pełne point, baletek i akcesoriów przywołały na mnie niemałe wrażenie. Dołączając do tego wszystkie stroje... uśmiech sam wpłynął na usta.
W następnych wydarzeniach nie miałam udziału, Pit sam podał mi pointy do przymiarki w moim rozmiarze, a gdy okazały się dobre, odłożył je i podał wieszak z najpiękniejszy strój w tańca jaką w życiu widziałam.
Bordowe body z wycięciem w łódeczkę i długimi rękawami miały na sobie wyszytą srebrną nicią różę. Dołączona do nich lekka spódnica na wzór tutu o kolorze szkarłatu zdawała się tak delikatna, że bałam się jej dotknąć w obawie, że rozsypie się w pył.
- Podoba ci się? - zapytał.
- Tak, jest... cudowna.
- W takim razie sprawdź, czy ci pasuje.
Stawiałam lekkie opory, ale jego upór zmusił mnie do pójścia do przymierzalni.
Kiedy skończyłam poprawiać spódnicę, spojrzałam w lustro. Wyglądałam jakbym miała zaraz wyjść na scenę przed wielką publiczność i wykonać najważniejszy taniec w życiu.
Odsłoniłam zasłonę, a Piotr spojrzał na mnie widocznie zdziwiony i przeleciał wzrokiem po mojej sylwetce.
- Jesteś piękna - powiedział podchodząc i ujmując moje dłonie. - Zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz.
Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek. W tym samym czasie podeszły do nas dwie dziewczyny, trochę młodsze ode mnie i starsza kobieta.
- Przepraszam, mogłybyśmy prosić o zdjęcie i autograf? - odezwała się jedna z nich, a gdy Pit kiwnął głową, ta druga podała aparat najstarszej i ustawiły się przy nim. Odsunęłam się na bok, na co ona odezwała się: - Możemy prosić też ciebie, to znaczy panią?
- Mnie?
- Tak,zależy nam na tym.
Stanęłam więc za dziewczynami, a gdy zdjęcie zostało zrobione, spojrzałam na chłopaka zdziwiona. Później wzięły od Piotra autografy.
- Dziękujemy. - powiedziała znów ta sama, a potem zwróciła się do mnie: - Jak się czujesz?
- W porządku. - odpowiedziałam niepewnie.
- Ta operacja podobno była bardzo trudna. Na szczęście dobrze się skończyła, bo obawiałam się, że coś pójdzie nie tak.
- Przepraszam, że spytam... skąd o niej wiesz?
- Dużo portali internetowych nie zostawiły bez komentarza, że twój chłopak nie pojawił się na zgrupowaniu z innymi. Zainteresowali się powodem, później tobą i wszystko wyszło na jaw. Dużo ludzi cię pokochało jak w sieci pojawiła się twoja solówka. Naprawdę, była perfekcyjna.
- Dziękuję, ale... wow, to dziwne.
- Po prostu jesteś dobra. Powodzenia. - rzuciła na odchodne miły uśmiech, a ja poszłam się przebrać czując rumieńce wpływające na policzki. Gdy już wyszłam, Piotrek odebrał ode mnie strój i zniknął za rogiem. Wsunęłam buty i zastałam go przy kasie odbierającego od kasjerki torbę z logo sklepu. Podszedł do mnie, uśmiechnął się i wyszliśmy.
Droga do domu minęła tak szybko, że nim się ocknęłam z zamyślenia, on już otwierał drzwi wejściowe. Przeszłam do kuchni, zaparzyłam dwie herbaty i wróciłam z nimi do salonu, gdzie dosiadłam się do zapatrzonego w telewizor Piotra.
Zdążyłam upić kilka łyków napoju, gdy on podał mi torbę ze sklepu.
- Piotrek, nie mogę tego przyjąć.
- Dlaczego?
- Bo to bardzo drogie, nie będę w stanie oddać ci za to pieniędzy.
- To jest prezent - rzekł, ale gdy zaczęłam się sprzeciwiać, zbliżył się nieco. - Jeśli nie chcesz jej teraz, zachowaj ją na ten najważniejszy taniec. Obiecaj mi, że wyjdziesz w tym na scenę i zachwycisz każdego, zwłaszcza mnie.
- Obiecuję. - szepnęłam, a on złączył nasze usta w  krótkim pocałunku. - Tylko nie wiem czy będę miała okazję zrobić to w filharmonii czy w szkole.
- Sprawdźmy to. - uśmiechnął się. Wyjęłam kopertę i niepewnie chwyciłam jej rogi.
A co jeśli nie będę już mogła tam trenować? Wiem, że mocno zaboli, mogę się załamać. Nie ma nic gorszego od odrzucenia. Ale mimo wszystko będę próbować dalej, nikt nie zabierze mi marzeń.
Wypuściłam głośno przez usta powietrze i powoli wysunęłam biały papier z koperty.
Czytałam słowo po słowie, lecz nie znajdowałam odpowiedzi na pytanie. Zaczęłam się denerwować i nienaturalnie szybko mrugać.
"Ze względu na posiadane umiejętności, Róża Wilk zostaje przywrócona do treningów przygotowawczych. Proszę o dostateczne przygotowanie..."
Nie wiedziałam co jest dalej napisane, łzy rozmazały mi obraz przed oczami. Rzuciłam się na szyję Piotrkowi, a on zrozumiawszy o co chodzi, zaczął mi gratulować.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze! Teraz już wszystko będzie jak kiedyś.
Wtuliłam się w jego ramiona, czując roznoszącą mnie euforię.

Wystarczyło jedno zdanie, by znów poczuć szczęście...


--------------------------------------------------------------------------------
O ja pieprzę, jakie głupoty. Jedno wydarzenie rozpisać tak mocno, idiotyzm w stylu misu.
Nawet nie wiem co tu napisać, nie mam chęci na nic.
Chyba następny rozdział będzie przedostatnim. W tym miesiącu chcę już to zakończyć.
Gdyby ktoś chciał wiedzieć, założyłam aska, więc w razie jakichkolwiek pytań, zapraszam ;)
Cóż, więc do następnego. Trzymajcie się ;)

14 komentarzy:

  1. Róża to chyba teraz będzie gwiazdą ciacha.net :)
    to trochę szaleństwo zaraz po operacji wracać do tańca , ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. :) ale nadal uważam, że Róża powinna zrobić sobie na jakiś czas odpoczynek od ćwiczeń - tak na jakiś czas dla jej dobra. :)
    bardzo dobrze, że ma przy sobie Piotrka. :)
    W wolnej chwili chciałabym zaprosić na Chwilę czwartą. :)
    http://zyje--chwila.blogspot.com/
    pozdrawiam, Jaga20098:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, polecą "hejty" na Rose ;)
      Ona jest w ogóle specyficzna, więc jej szybki powrót jest czymś, według mnie, przewidywalnym. Odpoczynek jest potrzebny, mogę potwierdzić, bo nieraz byłam przepracowana, czy to w nauce, czy w tańcu. No, ale człowiek uczy się na błędach :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Misu, nie pierdziel jak zawsze, bo pięknie wyszło *-*
    Tak bardzo się cieszę, że Róża wróci do tańczenia, do baletu z Piotrkiem u boku i jak mi to spieprzysz, to cię wsadzę do pudełka i wyślę na Grenlandię :C Oni muszą być razem, bardzo do siebie pasują.
    Ej już miałaś mieć chęci no! :c Na wszystko, na pisanie, robienie i picie herbaty i oglądanie Skinsów. A jak chęci nie wrócą, to ja tam do ciebie przyjadę i zrobię z tobą porządek! :D
    Haha, pozdrawiam, Karola :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam pierdzielenie we krwi już! :<
      Chęci mam niego więcej, dziękuję znowu, że mi pomogłaś :*
      Ale mimo wszystko zapraszam do zupełnego przywrócenia mnie do normalności ;>

      Usuń
  3. Boże, jak to ma być już koniec? :cccccc To jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam. Takie... romantyczne. *.* Proszę, nie kończ jeszcze! ;)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny,
    Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :*
      Tylko wiesz, to już będzie wszystko takie naciągane, męczące i w ogóle ble :D
      Ale jeśli podoba Ci się mój "romantyczny" styl pisania, zajrzyj na magia-rubinu.blogspot.com, tam też są niekiedy romantyczne fragmenty, a niedługo pojawi się ich o wiele więcej ;)
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Jak to przedostatnim? No nie, ja się nie godzę, ja chcę więcej i więcej! :C
    Kamień spadł mi z serca po wiadomości, że Róża będzie mogła wrócić do tańca. Przecież gołym okiem widać, jak wiele to dla niej znaczy, że tak naprawdę bez baletu jej życie nie miałoby takiego ogromnego sensu. Cieszę się, że pomimo przezwyciężenia choroby dała radę również przezwyciężyć wszelkie przeciwności ciągnące się jak karawana tuż za nią. :)
    A Piotrek jest tak kochany, że aż ciężko wyobrazić mi sobie tak idealnego faceta. Istnieją jeszcze tacy w ogóle? *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dwa rozdziały, w tym epilog. Ale już po głowie chodzi mi pomysł na kolejne opowiadanie :>
      Szczerze wątpię, że tacy istnieją. No, chyba że w książkach lub mojej wyobraźni, tam jak najbardziej :D

      Usuń
    2. Ale ja nie chcę końca. :c

      Zapraszam na szesnastkę na http://ochroniarz-na-obcasach.blogspot.com/. Pozdrawiam, Caroline. :*

      Usuń
  5. Już koniec? Kurczę, ale ten czas mija. Ważne, że kolejne opowiadanie w planach. :)
    Podoba mi się ten rozdział, głupoty gadasz. Jest taki fajny, łagodny, bez przykrych niespodzianek. Róża zyskała pewnego rodzaju sławę. To chyba nic dziwnego, kiedy ma się chłopaka siatkarza, ale dobrze, że przyczynił się do tego też taniec a nie tylko druga połówka. ;)

    Zapraszam na nowego bloga!
    if-i-lose-myself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Racja, obecność Piotrka w jej "sławie" jest bardzo widoczna, ale ważne, że dzięki temu jej taniec staje się znany :D

      Usuń
  6. "Mogłabym nawet umrzeć na scenie, to bez znaczenia." - to zdanie poruszyło lekko moim sercem. Tak cudownie jest mieć jakąś pasję, a Róża ją ma i to jest wspaniałe. I gdy taką pasję "wykonujemy", gdy robimy to, co kochamy, to wtedy można nawet umierać i będzie się wiedziało, że umiera się będąc szczęśliwym. Być może Róża mówiła to w przenośni, ale ja właśnie tak to zinterpretowałam. Chciałabym też mieć taką pasję.
    Fajnie, że jest Piotrek i fajnie, że ją wspiera. Tak jakoś mnie naszło na takie głupkowate stwierdzenia. ;D I dobrze, że wraca na scenę, że będzie się dalej realizowała, a tym samym Piotrek będzie też tą swoją pasję "wykonywał", czyli grał. Chyba tyle miałam do powiedzenia, haha!
    Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, posiadanie takiej pasji musiałoby być czymś cudownym. Może w przyszłości i Ty, i ja poznamy swoje. Miejmy taką nadzieję :)
      No fajnie, no :D
      Także pozdrawiam. :*

      Usuń
  7. To dobrze, że Róża może nadal trenować. Widać, że nie może bez tego żyć:-) teraz to już musi być tylko lepiej:)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot. com

    OdpowiedzUsuń