Zimny wiatr jakby z przyjemnością szczypał moje gołe łydki. Stojąc jednak na zaśnieżonym balkonie mając na sobie tylko piżamę, męską bluzę i za duże o kilka rozmiarów buty, spodziewałam się takich efektów.
- Rose! Tu jesteś! - odetchnął z ulgą Piotrek uchylając drzwi. - Martwiłem się o ciebie. Wejdź do środka, bo się przeziębisz.
Pociągnął mnie za przegub i już po chwili siedziałam na kuchennym krześle wsłuchując się w parzenie kawy w ekspresie i ziewanie Piotra.
- Nie musisz tu ze mną być - powiedziałam uśmiechając się do przecierającego oczy chłopaka - poradzę sobie. Jeśli chcesz spać to idź.
- Nie zasnę wiedząc, że ciebie przy mnie nie ma - położył swoją dłoń na mojej. - Poza tym nie jest wcale tak wcześnie... Jeszcze trochę i będzie siódma. Pomyśl tylko, cały dzień przed nami.
- No dobra - wstałam, nalałam nam kawy i przygotowałam kanapki.- To co dzisiaj robimy?
- Hmm nie wiem. Może odwiedzimy kogoś? Na przykład Kubę i Kamilę?
- Odpada, w sobotę rano wyjechali do Krakowa - podałam śniadanie i patrzyłam jak Pit szybko pochłania jedzenie. - Tak bardzo im się spieszyło, że chcieli pojechać już w piątek po zajęciach, ale Kuba musiał dłużej zostać w pracy. Trochę mi go szkoda, z tego co mówiła Kama to się przepracowuje.
- Nic dziwnego - zaśmiał się upijając kawy. - Kiedy go pierwszy raz spotkałem, miałem wrażenie, że to wieczny imprezowicz, ale z biegiem czasu poznałem go na tyle, by dowiódł mi swojej dojrzałości.
Przytaknęłam i, biorąc przykład z Pita, także wmusiłam w siebie jedzenie. Wolałam uniknąć sytuacji z naszego ostatniego wspólnego śniadania, kiedy to musiał mnie karmić.
- Wiem! - aż podskoczyłam kiedy krzyknął - To może pójdziemy na mecz juniorów a potem na długi spacer po Rzeszowie?
- Właściwie czemu nie - uśmiechnęłam się spoglądając mu w oczy. - O której się zaczyna?
- O 14.00 . Z tego co wiem, to kilku chłopaków też się tam wybiera. - odparł - Nie ma jeszcze ósmej. Polenimy się trochę?
Zaśmiałam się czując jak ciągnie mnie za koszulkę do siebie. Po chwili przylegałam do niego, a on jedną ręką przytrzymywał moje plecy, a drugą jeździł po przedramieniu. Scena niczym z kiczowatego filmu romantycznego. Wpatrywałam się w niego zaskoczona nie wiedząc co zrobić.
- I teraz jesteś bezbronna - uśmiechnął się zawadiacko i zarzucił sobie mnie przez ramię. W czasie gdy wykrzykiwałam groźby zemsty, on zdążył położyć mnie na kanapie i zacząć gilgotać. Wiedział, że nie cierpię tego, jednak na nic zdały się moje błagania o litość.
- Dobra, koniec dobrego - ostatni raz wkuł palec wskazujący w moje żebra i przytulił mnie do siebie - już i tak jesteś wymęczona przez szkołę i balet, więc po co i ja mam cię męczyć.
- Mylisz się, balet mnie nie męczy.
- Mhm, tak - zironizował i zamknął oczy przeciągle ziewając.
Przez następne kilka godzin nie robiliśmy nic konkretnego; oglądaliśmy telewizję i gadaliśmy o wszystkim.
- A tak właściwie to kiedy wyjeżdżasz? - zapytał leżąc na kanapie ba wznak z nogami na oparciu. Śmiesznie to wyglądało, gdy część od kolana w dół zwisała bezwładnie poza sofą.
- Święta się zaczynają w środę, więc myślałam o jutrze.
- Tak szybko?! - oburzył się - I znowu się tobą nie nacieszę.
- Przecież następnym razem będziesz miał mnie na wyłączność kilka dni. - spojrzałam odruchowo na zegar, który wskazywał już godzinę 12. - Lepiej zacznijmy się szykować, bo spóźnienie będziemy mieli murowane.
Ubraliśmy się do wyjścia i wyszliśmy na ulice. Droga, o dziwo, minęła bez utrudnień, więc jeszcze przed 14 byliśmy na miejscu. Weszliśmy na halę i zajęliśmy miejsca na trybunach. Przez dłuższą chwilę była cisza, kiedy nagle ktoś się do nas dosiadł.
- Rany, nie wyobrażasz sobie jakie są korki w centrum. - mówił do Piotra Igła, siadając koło nas i usadawiając na swoich kolanach Sebastiana. Dopiero po skinieniu głową środkowego mnie zobaczył - O, kogo ja widzę. Czyżbym miał przyjemność poznać Różę? - wyciągnął do mnie rękę - Krzysiek jestem.
- Miło mi - przywitałam się jak przystało z libero.
- Więc jesteście tu z jakiegoś konkretnego powodu? - skierował pytanie w naszą stronę. - Bo my przyjechaliśmy pokibicować Damianowi, to znaczy siostrzenicowi. Seba koniecznie chciał zobaczyć kuzyna w akcji
Chłopaki zanurzyli się w rozmowie, a ja w tym czasie wpatrywałam się jak biało-zielona piłka wędruje w powietrzu podbijana przez dwóch juniorów. Dźwięk rozpoczynającego się spotkania drażnił moje uszy. Z racji, że było to o wiele mniejsze widowisko, różniło się od meczu na Podpromiu. Zaczęło się, a młoda Resovia już od początku pierwszego seta robiła z przeciwnikiem co chciała. W czasie trwania przerwy technicznej rozejrzałam się po pomieszczeniu. Większość publiczności, tak samo jak panowie siedzący obok mnie, była pogrążona w wymianie zdań. Na parkiecie znajdowały dzieci kopiące piłki, a za nimi biegali zatroskani rodzice najwyraźniej chcąc przerwać zabawę maluchom. I wtedy zauważyłam obiektyw lustrzanki skierowany w naszą stronę.
Nie wiedziałam co zrobić - spanikować i schować twarz w dłoniach? A może zignorować to i zająć się wracającymi na boisko zawodnikami? Zamrugałam i uśmiechnęłam się spokojnie do kobiety z aparatem. Jeśli już jestem uważana za dziewczynę Nowakowskiego, muszę się dobrze prezentować.
Ech, dalej było to dla mnie dziwne: on- wysportowany, wysoki, pięknooki blondyn z charakterem, którego wiele osób może mu pozazdrościć, mogący mieć każdą dziewczynę jaka tylko by mu się spodobała, wybrał sobie mnie - małolatę zatraconą w tańcu uśmiechającą się od święta. Z drugiej strony cieszyłam się; to co do niego czułam było czymś więcej niż przyjaźnią czy zauroczeniem. Doszłam do wniosku, że.. no cóż.. taniec będzie musiał podzielić się moim sercem z Piotrem.
- Chcesz coś do picia? - z zadumy wyrwał mnie głos środkowego. Spojrzałam na niego i widząc znów ten cudowny uśmiech, którym tak często mnie obdarzał nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa. Czas jakby stanął w miejscu; nie słyszałam hałasu z boiska, krzyków Igły czy płaczu dziecka. Słyszałam tylko przyspieszone bicie swojego serca. Czując jednak, że powinnam odpowiedzieć, kiwnęłam przecząco głową, a on splótł nasze dłonie.- Zaraz się skończy, szybkie trzy sety i idziemy.
Tak jak obiecał, po godzinnych zmaganiach juniorów, wyszliśmy z sali na zimne powietrze. Pożegnaliśmy się z Ignaczakami i ruszyliśmy w stronę centrum. Z racji, że byliśmy pieszo, zajęło nam to więcej czasu, jednak rzeszowski rynek w nikłym oświetleniu miał w sobie jeszcze więcej uroku. Spacerowaliśmy mijając kolejnych wpatrzonych w nas gapiów, a ja czułam coraz większy dyskomfort.
- Zawsze jak gdzieś wychodzisz ludzie się tak na ciebie patrzą? - zapytałam go.
- Szczerze powiedziawszy nigdy nie zwracałem na to większej uwagi.- odparł i rozciągnął wargi w uśmiechu - Ale widząc mnie z takim towarzystwem jak ty na pewno nie zostaje im to obojętne.
- Mam to odebrać pozytywnie czy negatywnie?
- Jak najbardziej pozytywnie - schylił się muskając moje wargi. Złączył nasze dłonie i poprowadził nas do najbliższej kawiarni. Rozkoszując się gorącą czekoladą i swoją obecnością spędziliśmy tam dłuższą chwilę. Wyszliśmy by kontynuować spacer, ale miejsce do którego dążyliśmy było dla mnie wielką zagadką. Śmiejąc się co chwilę, nie zwróciłam uwagi gdzie jesteśmy. Dopiero mina Pita podpowiedziała mi, że powinnam się rozejrzeć. Staliśmy nad Wisłokiem; tam, gdzie zaprowadził mnie na naszym pierwszym spotkaniu.
- Pamiętam to miejsce - uśmiechnęłam się promiennie. - To tu przyszliśmy po moim pierwszym meczu.
- Tak, to magiczne miejsce. Nie pod względem czarów tylko zawartych tu wspomnień.
Jak na zawołanie Wisłok dał o sobie znać odgłosem zderzenia kry o krę i mocnym podmuchem. Zadrżałam odruchowo i nim się obejrzałam, on już obejmował mnie w pasie. Odległość między nami malała jak wtedy w piotrkowym aucie gdy odważył się na pocałowanie mnie w policzek czy kiedy wyciągnął mnie z zaspy i nasze usta pierwszy raz się złączyły.
Spoglądałam to na jego usta, to w oczy, póki ich nie zamknęłam gdy on wpił się w moje wargi. Ten pocałunek zmienił we mnie coś. Już odrywał się ode mnie chcąc zakończyć te czułe muśnięcie, ale ja jedną ręką zaczęłam wodzić po jego karku, a drugą w włosach. Pragnęłam teraz więcej niż zwykle. Pozwoliłam by nasze ciała przybliżyły się do siebie, a języki tworzył własny taniec. Oparł mnie o ten sam murek na którym siedzieliśmy dwa miesiące temu i całował. Wyobraź to sobie: dziewczyna, która kilka tygodni temu słowem nie odezwałaby się do chłopaka takiego jak Piotr, teraz nie chce się od niego odczepić. Dziwne, ale prawdziwe.
Kiedy brakło nam tchu przerwaliśmy i spojrzeliśmy sobie w głęboko w przymrużone oczy
- Kocham cię - wyszeptał - nawet nie wiesz jak bardzo.
Wielka gula w gardle urosła na tyle, by uniemożliwić mi odpowiedź. Wtuliłam się w jego tors, a łzy same napłynęły mi do oczu.
- Hej, co się dzieje? - zapytał zmartwiony unosząc mój podbródek. Kiwnęłam głową chcąc tym samym uspokoić jego obawy. - może lepiej wracajmy już. Wyglądasz na zmęczoną.
Pociągnął mnie za rękę. Czułam się podle nie mogąc nic powiedzieć, a za razem szczęśliwa, bo znaczyłam dla niego bardzo dużo - i vice versa!
Doszliśmy do jego domu w godzinę, w ciągu której odzyskałam głos. Idąc chodnikiem pod jego dom stanęłam jak wryta.
- Piotrek - wydusiłam z siebie - pod drzwiami ktoś siedzi.
--------------------------
Nie przyznaję się do tego co jest u góry! Kompletna paranoja...
Za dużo romansideł, przepraszam :D
Resovio, co się dzieje?! :c
Ech, byle w sobotę i niedzielę było ok, choć nie byłoby mi przykro widząc powrót do formy :D
No cóż, to do następnego! ;)
Ale romansidła są fajne, nawet bardzo. :D
OdpowiedzUsuńKrzysiu jest, a mi automatycznie japa się cieszy. Nie sposób się nie uśmiechnąć, jeżeli chodzi o rzeszowskiego libero. :P
Ojoj, czyżby na następny dzień całe Podkarpacie obiegła wiadomość o Róży jako dziewczynie Piotrka?
Zapraszam na piąty rozdział na http://matrymonialna-zawierucha.blogspot.com/. Pozdrawiam ciepło, Caroline. ^^
UsuńZapraszam na dwunastą perwersję na http://anielska-perwersja.blogspot.com/. Pozdrawiam gorąco, Caroline. :3
UsuńZapraszam na szósty rozdział na http://matrymonialna-zawierucha.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie, Caroline. :)
UsuńOj, ale mam zaległości :(
OdpowiedzUsuńNo to do dzieła! :D
Usuńfajny rozdział
OdpowiedzUsuńzapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Ej, romansidła są fajne! :D Ciewkawi mnie kto siedzi pod drzwiami... Stawiam na Zbyszka :P Albo Igłę... Chyba, że masz niecniejsze plany i będzie to jakiś gangsta. Ale nie sądzę, żebyś miała aż tak niepoukładane w głowie, jak ja, więc myślę, że będzie to ktoś z siatkarzy ^^
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam do siebie, matchballforlove.blogspot.com, 31 rozdział :)
denerwuje mnie Rose, może dlatego że jej zazdroszczę ;> hihi ;D Dzięki Tobie zainteresowałam się siatkówką ;)).. śledzę Cię ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że między Różą i Piotrkiem wszystko się układa i poznają siebie coraz lepiej. Niepokojące są jednak problemy dziewczyny z jedzeniem, oby nie zmieniło się to w nic poważniejszego. Och, i kto to siedzi pod drzwiami? Zrobiłaś z tego niezłą zagadkę :)
OdpowiedzUsuńskrzynka-osobowosci.blogspot.com
Zapraszam do siebie http://pieprznieta.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń