środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 12

    Jasny promień wkradający się przez zasłonę jak na złość trafił na moje ślepia. Poruszyłam palcami i wyczułam pod nimi skórę. Otworzyłam leniwie oczy i spostrzegłam jego postać. Oddychał miarowo, z lekkim uśmiechem na twarzy. Biło od niego tyle spokoju i delikatności, że gdyby nie mocno okalająca mnie ręka, wtuliłabym się w niego jeszcze bardziej. Nie będę go budzić, pomyślałam i z powrotem ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w bicie serca Piotra.
    Zaczęłam myśleć o tym co mnie dzisiaj czeka. Wiem, że będzie to ciężkie, bo Kama nie widzi poza Maćkiem świata, ale nie będzie w przyszłości cierpieć. Bałam się jej reakcji, jednak fakt, że będzie przy mnie Pit dodawała mi ksztę odwagi.
   Jak gdyby wiedząc, że o nim pomyślałam, zaczął się przebudzać. Głośne pomrukiwanie słychać było na pewno w najdalszym zakamarku domu. Otworzył zaspane oczy, ktore od razu opatuliły mnie szczelnym spojrzeniem.
    - Dawno wstałaś? - zapytał uroczo się przy tym uśmiechając. Pokręciłam głową a on przeniósł dłoń z moich pleców na twarz i delikatnie jeździł palcem wskazującym wzdłuż kości policzkowej. - Zrobię coś do jedzenia.
      Wstał z łóżka i ruszył w kierunku kuchni. Postanowiłam jeszcze chwilę poleżeć. Takiego wygodnego materaca w internacie nie znalazłabym nigdzie mimo jakichkolwiek poszukiwań.
     Nie utrzymałam się w miejscu długo, bo do moich nozdrzy doszedł zapach tostów a żołądek przekazał, że jadł dawno temu. Podniosłam się i cichym, wolnym krokiem dotarłam do pomieszczenia z którego unosiły się te cudowne zapachy. Usiadłam na krześle i wpatrywałam się w umięśnione plecy Nowakowskiego. Przy każdym ruchu widać było dokładnie który mięsień mocniej pracuje. Chłopak swoim basem chciał dorównać Kurt'owi Cobain'owi, najwyraźniej nie wiedząc, że jestem za nim.
    -... don't lie to me, tell me where did you slee... - przerwał, gdy chcąc położyć na stole śniadanie, spostrzegł mnie. Spuścił wzrok i wyraźnie zakłopotany oblał się rumieńcem. Położył przygotowane tosty na stole, nalał do dwóch kubków kawy i usiadł naprzeciw mnie. - Przepraszam za to wycie, ale dzień rozpocząłem bardzo dobrze i póki mogę korzystam z tego.
   - Wiesz co, lekcje śpiewu też mogłabym od ciebie brać - mrugnęłam i zamoczyłam usta w czarnym napoju.
   On tylko zaśmiał się ironicznie i zajął się pałaszowaniem jedzenia. Widząc jak on z lekkim grymasem na twarzy siedzi naprzeciw, odebrało mi chęć zjedzenia czegokolwiek. Pijąc kawę nie spuszczałam z niego wzroku. On w pewnym momencie przerwał swój posiłek i podał mi jedną grzankę.
    - Nie chcę - odpowiedziałam, lecz on nie odpuszczał.
    - Zjedz, proszę. - zrobił minę zbitego psa. - Wczoraj nie zjadłaś nic, a nie chcę, żebyś osłabła.
    Poddałam się i chwyciłam w rękę jedzenie. Ruszałam powoli żuchwą kiedy on roześmiał się.
    - Bo zaraz zacznę cię karmić!
E tam, pomyślałam, nic się nie stanie. Oparłam się łokciem o stół wpatrując się nadal w chłopaka naprzeciw, gdy on wstał, zabrał tosta i pokroił go na małe kawałki. Leżącym obok widelcem nakuł cząstkę i skierował w moje usta. Zaczęłam się śmiać kręcąc głową niedowierzając w to co się dzieje.
    - Będziemy tu siedzieć póki tego nie zjesz. - mówił zajmując krzesło bliżej mnie.
Nie zdążyłam powiedzieć jaki jest nienormalny, a już przeżuwałam ciągnący się ser.
    Jadłam kawałek za kawałkiem z przerwami na zwilżenie zaschniętego gardła sokiem.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapaliłam.
- Jutro - odrzekł smutno. - Dowiedzieliśmy się tego kilka dni wcześniej i dlatego chciałem się z tobą zobaczyc.
Uśmiechnął się nieśmiało i odstawił talerz z resztką jedzenia. Chyba wyczuł, że chciałam odwrócić jego uwagę od posiłku.
    - To zobaczymy się dopiero za dwa tygodnie? - zapytałam znając już odpowiedź. - Pójdziesz ze mną do Kamy? No wiesz, musi się dowiedzieć...
    - Oczywiście, przecież obiecałem.
   Dałam mu buziaka w policzek i poszłam się przebrać. W wielkim pokoju szybko znalazłam ubrania, z którymi udałam się do łazienki. Będąc już odświeżoną, udałam się do pokoju, gdzie właśnie Piotr był w trakcie ubierania koszulki. Czułam się trochę niekomfortowo wiedząc, że w każdym momencie może się odwrócić i podejrzewałby, że go obserwuję, co nie byłoby fajne. Szybko ruszyłam do salonu i usiadłam za kanapie. W telewizji właśnie leciała powtórka zeszłorocznego meczu Resovii. To oznaczało jedno: zbliżały się święta.
      Muszę pomyśleć o podróży do domu, pomyślałam. Dawno nie rozmawiałam z rodziną, a wiem, że oczekiwali mnie na święta. Nigdy nie lubiłam tego okresu. Wszystkie ozdoby i kolorowe wystawy w spalskich sklepach będące "atrakcją" miesiąc przed Wigilią wywoływały u mnie wstręt do panującej wokół komercji. Do tego rodzina, która nie kontaktowała się od miesięcy, nagle staje się sobie najbliższa, a w każdym sumienie budzi się do pomocy innym. Większość czasu, który powinnam spędzić ze szczękościskiem w rodzinnym gronie spędzałam albo w pustym pokoju ucząc się skoków, albo na długich samotnych spacerach. I kolejny rok spędzony tak samo...
     - Co oglądasz? - usłyszałam głos za sobą i po chwili Pit siedział koło mnie. - Ach, pamiętam to. Dobre czasy.
    Obejrzeliśmy do końca pierwszego seta i spojrzałam na zegar wskazujący dwunastą. Mieliśmy jeszcze pół dnia przed sobą. Westchnęłam i chwyciłam za telefon. Wystukałam do Kamili gdzie jest, bo muszę z nią pogadać. Po chwili odczytałam odpowiedź; była u Kuby na obiedzie. Poprosiłam ją, żeby poczekała, przyjadę do niej.
  - Piotrek - zwróciłam się do niego - Możemy pojechać do Kuby Janusza? No wiesz, Kamila...
  - Pewnie, jeśli chcesz teraz, niech będzie. - rzekł wstając i wyłączając telewizor. Spojrzałam zdziwiona na jego pewną minę. - Do tej kamienicy, tak? Chodź!
   Zabrałam z jego rąk płaszcz i udałam się do czarnego BMW. Jechaliśmy przez Rzeszów, a ja im dalej byliśmy tym bardziej się denerwowałam.
    - Hej, wszystko w porządku? - zapytał kładąc swoją dłoń na mojej, a ja tylko kiwnęłam głową przytakując. - Nie stresuj się, będzie dobrze.
    Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że będzie okropnie. Zacisnęłam wargi, żeby nie zacząć płakać. Wszystko we mnie się mieszało. Radość, że mam przy sobie kogoś takiego jak Nowakowski, złość na Macieja, Ivanovic ( która nadal nie odpuszczała, dzida jedna...), tęsknota za rodziną. No i jeszcze tak bardzo szkoda mi było Kamy, choć ona o tym jeszcze nie wiedziała.
Dojechaliśmy na miejsce. Czułam jak serce wali mi jak oszalałe, paznokcie wbijają się we wnętrze dłoni, a cała drżałam. Otworzyłam drzwiczki i wysiadłam z auta ledwo stojąc. Pit złapał mnie za ramiona i wyprostował. Czując, że nie jestem sama, znalazłam w sobie siłę by iść.
     Dzwonek do drzwi rozszedł się po całym mieszkaniu Januszów. Wielką drewnianą płytę otworzył nam zdziwiony Kuba.
    - O, cześć - podał nam dłoń na powitanie. - a co ty tu Pit robisz? Nie wiedziałem, że...
    - Gdzie jest Kama? - zapytałam przerywając wywodu Jakuba.
    - Ogląda coś w telewizji.
 Ruszyliśmy ku głównemu pokojowi, a tam Kamila ujrzawszy mnie, rzuciła mi się na szyję.
    - Rose! Jak miło cię widzieć. Kurczę, muszę ci się wygadać...- przerwała widząc Piotrka i szepnęła mi - Ty spotykasz się z Nowakowskim?! Myślałam, że ten Piotr to jakiś szarak a tu proszę...
   Uśmiechnęłam się blado i przedstawiłam ich sobie. Ona, z widoczną ekscytacją poszła do kuchni chcąc zaserwować nam coś do jedzenia, a ja podążyłam za nią.
     - Kama- powiedziałam a ta spojrzała na mnie - Muszę ci coś powiedzieć. Poproś chłopaków niech sobie coś sami zrobią, a my idźmy do pokoju, bo to nie jest chyba dobre miejsce na taką rozmowę.
   Robiąc wielkie oczy krzyknęła Kubie kilka "miłych" słów i wyszła do małego pomieszczenia z tapczanem. Gestem kazała mi usiąść obok i mówić.
    Nie czekając dłużej wyjaśniłam jej o co chodzi. Nie używałam jednak tak urozmaiconych określeń jak moje i Piotra, bo wiedziałam, że może ją to urazić.
    - ...A on nazwał mnie tylko zdzirą. Nie żałując siły uderzyłam go pięścią. Więcej nie wiem... Krzyknął tylko coś w rodzaju, że jeszcze się policzmy i uciekł. Znalazł mnie Pit i nie chciał odwieźć, bo wiedział jak bardzo ciężko mi będzie. Przykro mi, że dopiero teraz się dowiadujesz, ale byłaś taka szczęśliwa. Przepraszam...
   Oczy blondynki zaszkliły się, a dolna warga zanikła pod górną. Patrząc na nią czułam jak moje serce ściska żal, ale nie mogłam nic na to zrobić. Oparła głowę o moje ramię, co chwilę mocząc łzami mój sweter. Teraz wiem jak to jest, gdy siostry przeżywają złamane serce drugiej. Moja mała Kamila cierpiała teraz jak nigdy, a ja nic nie mogłam zrobić. Złapałam ją za ramiona.
     - Kama, nie płacz! -krzyknęłam. - Nie będziesz płakać przez takiego skurwiela jak on. Na nim świat się nie skończy. Boli mnie to tak samo jak ciebie...
    - Jak możesz tak mówić?! - wykrzyczała w moją stronę mrużąc oczy. - Nigdy nie miałaś złamanego serca, więc nie wiesz jak to jest! Wiedziałaś o tym wcześniej i nie powiedziałaś ani słowa. Jak możesz? Rose, on był dla mnie wszystkim, dobrze wiedziałaś. A teraz? Teraz nie zrobię z tym nic!
 Wstała szybko, a ja złapałam ją za przedramię. Szybko wyrwała się i wyszła z pokoju. Nie czekając dłużej wybiegłam i szukałam ją.
     - Widzieliście Kamę? - zapytałam siedzących chłopaków.
     - Wyszła z domu zatrzaskując drzwiami. Lepiej leć za nią, bo była chyba wkurzona - rzucił Kuba nie odrywając wzroku od telewizora.
   Wybiegłam z mieszkania jak poparzona. Zbiegając po schodach czułam opanowującą moje ciało złość. Jakim byłam potworem kryjąc przed nią prawdę!
  - Kamila! - krzyczałam rozglądając się po okolicy. Ujrzałam skuloną postać na ławce. Podbiegłam jak najszybciej mogłam i przytuliłam blondynkę do siebie.
   - Odejdź - powiedziała sucho. - Chcę być sama.
   - Nie pozwolę ci. - wyszeptałam nadal płacząc. - Chodź do domu, bo będziesz chora.
 Spojrzała na mnie.
   - Mogę być chora, mam to wszystko gdzieś. I tak nikt mnie nie potrzebuje, to wszystko jest bez sensu.
   - Dziewczyno! Ogarnij się i wymiataj do domu! Nie będziesz się dołowała, to jest dla ciebie niedozwolone. Nikt cię nie potrzebuje?! Ja cię potrzebuję! Kuba cię potrzebuje! Rodzice, szkoła, wszyscy! I jeśli zostaniesz w tym stanie, to obiecuję, że zacznę zachowywać się okropnie.
   - Chodź, ale nadal jestem zła - wstała i odeszła na klatkę schodową. Zimne powietrze uderzało we mnie z bardzo mocną siłą. Zakręciło mi się w głowie, ale dotarłam do mieszkania Januszów, a tam rzucił się do mnie Nowakowski.
   - Róża, wszystko w porządku? - zapytał tuląc mnie do siebie. Spojrzałam na Kamę, która szlochała cicho w flanelową koszulę brata. - Gniewa się?
  - Tak, jest wściekła - powiedziałam z niechęcią. Puszczając Piotra, podeszłam do niej lekko chwytając ją za ramię. Z przepraszającą miną spoglądałam w oczy dziewczyny, a ta lekko uśmiechnęła się i pozwoliła otoczyć się współczuciem.
  Posiedzieliśmy u nich dwie godziny po czym wróciliśmy do domu na Słonecznej.
    - Było aż tak źle? - zapytał otwierając drzwi.
    - Tak - odpowiedziałam szczerze. - Jeszcze mi do końca nie wybaczyła, czuję to.
    - Będzie dobrze, pamiętaj. - mrugnął okiem i zaprowadził mnie na sofę.
 Resztę dnia spędziliśmy oglądając jakieś głupoty w telewizji. Większość czasu i tak wpatrywaliśmy się w siebie starając się zapamiętać każdy szczegół.
Minęła godzina dwudziesta. Wiedziałam, że niedługo będę musiała wracać do internatu, bo inaczej mnie nie wpuszczą.
    - Pit, ja już muszę wracać - powiedziałam niechętnie.
    - Dobra, za chwilę - szepnął otaczając mnie ramieniem. Pocałował mnie delikatnie w usta, lecz wiedząc, że nie będziemy się widzieć tak długo, zapragnęłam to przedłużyć. Okrążyłam jego kark dłońmi, a on swoje położył na moją talię. Poczułam, że już zaczynam tęsknić za jego bliskością, choć był tak blisko.
   Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy ubierać kurtki. Spojrzałam jeszcze raz w lustro, na którym się odbijaliśmy. W porównaniu do niego byłam tak szkaradna...
  Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do niego. Ruszyliśmy do auta, a potem pod internat.
 Zatrzymał się w tym samym miejscu co zwykle.
   - Zobaczymy się za dwa tygodnie? - zapytał cicho, a ja przytaknęłam. Wiedziałam, że muszę iść, bo nie będę miała gdzie spać. Przytaknęłam i dając buziaka w policzek wyszłam z auta.
  - Poczekaj - usłyszałam zamykanie się drzwi. Poczułam przy sobie jego ciepło. Łzy popłynęły mi po policzkach, ale nie pozwoliłam wypuścić się z objęcia. Nasze usta ponownie się złączyły idealnie do siebie pasując. Trzymając go przy sobie miałam wrażenie, że nic innego nie istnieje- tylko On i ja.
   - Będę cholernie tęsknić - wyszeptał mi do ucha.
   - Ja też - mówiłam z gulą w gardle. - Już mi ciebie brakuje, choć jesteś jeszcze tutaj
   - Bądźmy w kontakcie - złapał mnie za dłonie szukając czegoś w moich oczach. - Nie wytrzymam bez tego.
   Przytaknęłam i jeszcze raz posmakowałam jego ust. Puszczając powoli jego rękę miałam wrażenie, że moje serce ogarnia jakaś dzika pustka.
    Odeszłam pod drzwi internatu. Czekałam aż odjedzie. On podjechał tak, żebym go widziała.
    - I uśmiechaj się częściej - pokazał swoje równe uzębienie - Pa.
  Zgodziłam się i machnęłam ostatni raz ręką na pożegnanie. Czekałam aż czarny pojazd zniknie z mojego punktu widzenia, inaczej nie mogłabym wejść do środka.
 Snułam się powoli po korytarzu, szukając recepcjonistki by odebrać klucz do czternastki.
    Kiedy w końcu mi się udało, weszłam do pokoju, wzięłam prysznic i padłam na łóżko. Ponad pół nocy nie spałam, bo do moich oczu cały czas napływały nowe łzy. Była to jedna z tych nocy, w których nie ma nadziei na świt. Doświadczałam już tej cholernej tęsknoty, która sprawia, że człowiek nie śpi po nocach, na nic nie ma ochoty, prócz przytulenia tej jednej osoby...

---------------------------------
Ech, przepraszam że to takie nużące, ale nie potrafię tego napisać inaczej.
Nie będę się rozpisywać, bo szkoda słów... Do następnego ;)

3 komentarze:

  1. Jejku, jak słodko musiał wyglądać Pit karmiący naszą Rose! *.*
    Wiedziałam, wiedziałam, że to się tak skończy. Cóż, jednakże Kama nie powinna aż tak obwiniać przyjaciółki, mogła jej przecież wcale nie powiedzieć.
    Dwa tygodnie bez Pita? Oj, da radę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na pierwszy rozdział na http://matrymonialna-zawierucha.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie, Caroline. :3

      Usuń
  2. Pit ;* Mi się podoba rozdział ;)
    Zapraszam do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń