wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 16

Wytężył wzrok chcąc rozpoznać siedzącą w cieniu postać.
    - Zostań tu - wyszeptał i ruszył bezszelestnie w stronę domu.
   Patrząc jak odległość między nim a drzwiami wejściowymi robi się coraz mniejsza, miałam wrażenie, że zacznę krzyczeć. Zapewne zrobiłabym to, ale szok uniemożliwił mi to. Robiłam małe kroki dążąc za Pitem, aż byłam w stanie usłyszeć ich rozmowę.
    - O, jesteś - mówił "gość" - Myślałem, że zgubiłeś się gdzieś w tym Rzeszowie albo coś. Ten idiota zamknął mi drzwi, rozumiesz?!
  Pit obrócił się i kiwnął głową bym się przybliżyła. Stanęłam u jego boku i ujrzałam rozpromienionego ciemnowłosego mężczyznę patrzącego na mnie z góry.
   - Ty pewnie jesteś Róża - wyciągnął ku mnie dłoń - Kubiak Michał.
   - Cześć - przywitałam się.
  Nie chcąc czekać na nie wiadomo co, Nowakowski otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Z głębszych części domu dało się słyszeć głośną muzykę.
    - Jakim cudem to się u niego znalazło?! - naszym oczom ukazał się Zbigniew trzymający w jednej ręce moją torbę, a w drugiej puenty. Kiedy nas ujrzał, otworzył szeroko oczy i widocznie się zakłopotał. - Yy... Dobry.
   Widząc minę Zbyszka, chłopaki wybuchnęli śmiechem.
    - To chyba twoje - podał mi torbę i buty obdarzając Pita i Michała ostrym spojrzeniem.  Chcąc uniknąć podobnej sytuacji, zaniosłam znalezisko Zibiego do sypialni i wróciłam do siatkarzy. Bartman z Kubiakiem leżeli wygodnie na kanapie zajęci oglądaniem filmu w telewizorze i zacięcie o czymś rozmawiali. Ominęłam salon i skierowałam się do kuchni gdzie grasował Piotrek.
     - Wiedziałeś o ich odwiedzinach? - zapytałam patrząc jak on szuka czegoś po szafkach. W końcu znalazł czerwono-czarną kartkę i dopiero wtedy na mnie spojrzał.
     - Niestety nie - zbliżył się lekko obejmując mnie w pasie. - Przepraszam, że ten ostatni wieczór przed świętami zakłócają nam... oni. Jeśli chcesz mogę im powiedzieć, żeby przenieśli się do Zbyszka.
     - Nie, będzie śmiesznie. - wyszczerzyłam się, a on schylił się dając mi buziaka. Usłyszałam trzask w salonie i śmiech chłopaków. - Chodź, bo zaraz rozwalą ci mieszkanie.
  Tak, jak się spodziewaliśmy, panowie kryli coś swoimi ciałami co chwilę wydając z siebie chichoty.
     - Co tym razem zepsuliście? - zapytał Piotr podchodząc do nich.
     - O co ci chodzi?! - wybuchł Bartman z zaskoczeniem wypisanym na twarzy, ale ciągły śmiech Kubiaka przeszkodził mu zabawę w aktora. Nowakowski przeszedł do Michała i widząc trzymany przez niego złamany w pół głośnik, jęknął nieszczęśliwy.
  Usiadłam na fotelu  i podkulając nogi przypatrywałam się jak Piotrek, próbując ukryć uśmiech wchodzący na jego twarz, krzyczy na kolegów, a ci nie kryją rechotu z usiłowań środkowego. Podrażnili się trochę z nim i wrócili do leżenia na kanapie. Piotrek poszedł do kuchni, jak podejrzewałam, zamówić jedzenie, bo lodówka wypróżniona już przez Zbyszka, świeciła pustkami. Tak więc, zostawił mnie sam na sam z nimi.
   - Tak więc Różo - podniósł się Kubiak, a za jego śladem drugi. - Ile się spotykacie z Pitem?
   - Ponad dwa miesiące - odpowiedziałam nieśmiało, wpatrując się w swoje szpetne stopy.
   - A myślisz, że z wasz hmm... Związek może przetrwać?
   - Chyba tak - rozejrzałam się i zobaczyłam lekkie uśmiechy na ich twarzach. - Piotr nie jest mi obojętny. Wręcz przeciwnie jest dla mnie bardzo ważny, choć znamy się krótko.
   - Mam nadzieję, że to coś więcej. - wtrącił cicho Bartman - Wiesz, on naprawdę musi coś do ciebie czuć, skoro po dość bolesnej stracie dziewczyny, zwrócił na ciebie uwagę. Jesteś jedyną dziewczyną od około roku, z którą z przyjemnością się spotyka. Nie zrań go,  proszę.
  Przytaknęłam głową, a do pokoju wszedł Cichy i stanął koło mnie. Obdarzył mnie tym uśmiechem, który najbardziej lubię - pełnym ciepła, miłości, tym przeznaczonym tylko dla mnie. Kiwnęłam głową w stronę "gości" i uniosłam kąciki ust w górę, dając mu do zrozumienia, że nie powinien się teraz mną przejmować.Spoważniał i spojrzał na chłopaków, którzy bacznie obserwowali zaistniałą scenę.
   - To co oglądamy? - Nowakowski zatarł ręce i usiadł między panami. - A może mały meczyk?
Wystarczyło kilka minut, bym mogła rozkoszować się widokiem Piotra grającego na konsoli jak kilkuletnie dziecko. Wykrzykiwał coś co chwilę zerkając na mnie. Kiedy dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się w całym domu, spauzował grę mimo sprzeciwów i wstał by otworzyć.
   - Ja pójdę, grajcie dalej - powiedziałam dotykając ramienia Pita.
   - Naprawdę? Chyba nie uniesiesz tego - mrugnął
   - Mam na tyle siły, Nie jestem zmęczona.
   - No dobrze, dziękuję. Pieniądze są na stole - pocałował mnie w policzek i wrócił do gry.
 Zabrałam ze stołu pieniądze i udałam się do drzwi by odebrać zamówienie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam ile jedzenia muszę odebrać. Zapłaciłam dostawcy i zabrałam "kolację". Położyłam ją na stole w salonie, a oni zabrali się pałaszowania.
   Zostawiłam ich samych i czując senność, wyszłam do łazienki. Przemyłam oczy zimną wodą i po wytarciu twarzy ręcznikiem spojrzałam w lustro. Moje odbicie, jak zwykle blade, wydawało mi się szczególnie odrażające. Chwyciłam za kosmetyczkę i zrobiłam delikatny makijaż. Na marne - nadal wyglądało to marnie. Trudno, pomyślałam i wróciłam do salonu. Spojrzałam na ekran. Czas gry wskazywał, że niedługo skończą. Wgapiałam wzrok w chłopaków. W pewnym momencie wszystko mingęło, a po tym zapadła ciemność.
   - No bez jaj! 4 minutu przed końcem! - krzyknął Zbyszek.
   - I tak byś przegrał, nie masz czego żałować - zaśmiał się Dzik, za co dostał kuksańca w bok.
Piotrek w tym czasie podszedł do szafki i wyjął świece. Wieczór z kumplami w romantycznej atmosferze świec przemkło mi przez głowę. W drugiej ręce trzymał talię kart, na co reszta zareagowała radosnym krzykiem.
   - Zagrasz z nami? - zapytał Michał w czasie gdy Piotr tasował karty.
  - Nie umiem grać - powiedziałam uśmiechając się do wyszczerzonego Miśka.
  - Chodź - zawołał Pit - nauczę cię.
Usiadłam na zrobionym mi przez nich miejscu. Zbyszek poszedł do kuchni po kilka butelek piwa, a Pit skończył tasowanie.
    Objęta przez Pitera widziałam dobrze jakie mamy karty, a pojęcie zasad pokera zajęło mi wyjątkowo mało czasu. Po jakimś czasie mogłam już sama grać i powoli ogrywałam chłopaków. Każdy z nich był już po kilku piwach a karty wciągały coraz bardziej. Ze względu, że mój organizm źle reaguje na alkohol, postanowiłam ograniczyć się do jednego piwa. Ich oczy zamieniły się w spodki od filiżanek, kiedy ukazałam im cztery asy i roześmiałam się w głos.
  - Panowie, ograła nas dziewczyna - powiedział Zibi kręcąc głową. - Wstyd i hańba.
  - Żaden wstyd - Pit przytulił mnie i pocałował w skroń - ona jest bardzo zdolna. Najlepsza pod słońcem.
 Pogrążeni w dalszej grze nie zauważyliśmy prawie gdy wrócił prąd. Nim się obejrzeliśmy było już po jedenastej.  Nikt jednak nie chciał przerwać batalii, okazując, jak to mówili, swoją słabość.
  Pierwszy wybuchł Zbyszek.
   - Dobra, grajcie beze mnie - rzucił karty na stół.
   - No to nie gramy w ogóle - powiedział Pit.
   - To może coś obejrzymy? - zaproponowałam.
   - Ok - odpowiedzieli chórem.
 Nowakowski, jak przystało na gospodarza domu, zajął się wszystkim i już po chwili oglądaliśmy jakiś horror. Oparłam się o jego ramię i przypatrywałam się akcji na ekranie. Mnóstwo krwi, śmierć i cierpienie przeważało w większości scen.
   - Jak wy możecie to oglądać - burknęłam i poszłam na balkon.
 Rozświetlone światłem księżyca niebo wyglądało niesamowicie. Poszczekiwania psów i warkot jeżdżących samochodów burzyły nocną ciszę, którą i tak nie mogłam cieszyć się długo, bo usłyszałam otwieranie się drzwi.
  - Rose, proszę, chodź do środka. - szeptał mi do ucha Pit obejmując mnie w pasie. Poczułam jego oddech na karku, a moje ciało przeszedł miły dreszczyk.
  - Za chwilę wejdę - obróciłam się do niego przodem i, wcześniej stając na palcach, pocałowałam go czule.
  - Teraz - zamruczał i chwycił mnie za rękę prowadząc do salonu. - Jeśli chcesz, możemy zmienić film, to żaden kłopot. Oni i tak zaraz muszą się zmywać, bo jutro wracają do Warszawy. Z resztą ty też powinnaś iść zaraz spać.
  - Spokojnie, pociąg mam dopiero o 15, a przed tym jeszcze muszę odwiedzić internat.
  Kiwnął głową i wróciliśmy na kanapę. Po około pół godzinie Kubiak i Bartman zaczęli się zbierać.
  - To dzięki za gościnę. - zaczął Kubiak, pożegnał się z Pitem i spojrzał w moją stronę - Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze kiedyś.
  - Ja także - chwyciłam wyciągniętą przez niego rękę i szczerze się uśmiechnęłam.
  - To do miłego - zawołał Zbyszek przybliżając się do mnie.
  - Ta, cześć - wykrzywiłam usta w uśmiechu i czekałam aż przyłączy się do Kubiaka, ale on nie zamierzał tego zrobić. Podszedł do mnie bliżej i pocałował mnie w policzek. Stałam zdziwiona odpychając od siebie jego wielkie cielsko, które zdawało się na mnie spadać. Nie trwało to długo, bo przejął je Nowakowski patrząc na niego z niesmakiem.
   - Weź go lepiej już - powiedział Dzikowi wywracając oczyma. Ten szturchnął przyjaciela za ramię i udali się do mieszkania Bartmana co chwilę wybuchając śmiechem.
   Posprzątaliśmy pokój gościnny ciągle milcząc.
  - Piotrek, coś się stało? - zapytałam z troską zmuszając go do spojrzenia mi w oczy.
  - Nie, wszystko w porządku - powiedział zmuszając się do uśmiechu. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale zdecydowałam nie dręczyć go.
 Poszłam do sypialni i zabrałam piżamę. Piotr patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
  - Zaraz wrócę - pocałowałam go w czoło i udałam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i przebrana weszłam do sypialni. Środkowy siedział na łóżku wpatrując się w swoje dłonie. Zajęłam miejsce koło niego.
  - Co się dzieje? - nie wytrzymałam; jego zachowanie za bardzo mnie martwiło.
  - Nic, dlaczego pytasz?
  - Odkąd Michał i Zbyszek wyszli z domu jesteś jakiś nieobecny. Piotrek, powiedz o co chodzi, martwię się o ciebie.
  - Chodzi o to Zibiego. - westchnął - wiem, że właśnie tak robi z każdą dziewczyną: udaje czułego, potem zaczyna ją całować, spotyka po raz kolejny i jest jego. Nie chcę cię stracić. Po prostu nie chcę, zrozum.
  - Ale ja nic do niego nie czuję! - spojrzałam mu w oczy dotykając ramienia. - Wolę ciebie.
  - Obiecasz mi, że nie zostawisz mnie dla niego? - wyszeptał tuląc mnie do siebie.
  - I dla żadnego innego - przejechałam ręką po jego krótkich włosach.
  - Dziękuję - powiedział i wpił się w moje usta. - Powinniśmy już iść spać, jutro czeka cię długa podróż.
Po tych słowach wyszedł do łazienki. W torbie znalazłam telefon, a na nim wiadomość od brata. Będzie jutro czekał na mój znak gdy będę w Spale. Odpisałam o której może się mnie spodziewać. Nie byłam długo w samotności, bo po kilku minutach zjawił się Pit. Położyliśmy się wygodnie w łóżku ciesząc się ostatnimi kilkunastoma godzinami przed rozstaniem.
  - Śpij dobrze - szepnął przybliżając mnie do siebie jeszcze bardziej.
  - Ty też - odpowiedziałam i udałam się w objęcia Morfeusza.


  - Rose, wstawaj, już jedenasta - usłyszałam tą poranną chrypę i od razu otworzyłam oczy. Pit podbierał się łokciem wpatrując we mnie.
  - Nie - powiedziałam szybko i zakryłam się kołdrą.
  - No dalej, wstawaj - pomiędzy warstwami pokrywającego mnie materiału wyczuł moją talię, a twarz przyłożył do odsłoniętej już szyi. - Chcesz spędzić ostatnie pięć godzin na spaniu?
  - No dobra, już wstaję - wyszłam z łóżka i trzęsąc się z zimna wygrzebałam z torby ubrania na przebranie. Z pakunkiem ciuchów udałam się do łazienki, tam wykonałam poranną toaletę i wróciłam do sypialni. Zjedliśmy śniadanie i zrobiła się godzina 12. Jeszcze tylko dwie godziny... Odliczając drogę i czekanie na pociąg to godzina. Pojechaliśmy jeszcze do internatu po mój bagaż i wróciliśmy spowrotem.
   Nie wiem nawet kiedy czas minął. Leżąc przy nim mogłabym spędzić wieczność, więc co znaczy ta godzina. Widząc, że wskazówka zbliża się nieustannie do czternastej, wstałam i zaczęłam ubierać buty.
   - Nowakowski, ty nie jedziesz? - mrugnęłam do niego widząc, że nie zmienia miejsca położenia z kanapy - nawet się ze mną nie pożegnasz? No wiesz...
   Poskutkowało; Cichy po chwili już stał ubrany do wyjścia trzymając moją walizkę.
  W drodze na dworzec do moich uszu dobiegały tylko dźwięki radia, bez rozmów Piotra.
  Najgorzej jednak okazało się na peronie. Chciałam by czas się zatrzymał. Chciałam nie wyjeżdżać z Rzeszowa, nawet na kilka dni. Wtuliłam się w jego mokrą od śniegu (który sypał tak, że ciężko było cokolwiek dojrzeć) kurtkę i dałam sobą bujać w rytmie wyznaczonym przez niego.
   - Będę tęsknić - powiedział w moje włosy. - i czekał na wiadomość kiedy chcesz się ze mną zobaczyć.
   - Ja w ogóle nie chcę stąd wyjeżdżać! - czułam jak po policzkach ciekną mi łzy. Usłyszałam komunikat o nadjeżdżającym pociągu i jego ciężki ruch po torach.
   - Pamiętaj, żeby napisać do mnie od razu jak będziesz w Spale - powiedział schylając się by mnie pocałować.
   - Dobrze, ty też odezwij się z Żyrardowa.
   - Obiecuję - powiedział i pocałował mnie tak, jakbyśmy mieli nie widzieć się miesiąc. W sumie tak się czułam. - Pa.
   - Pa. - odpowiedziałam czując kolejne łzy, chwyciłam bagaż i pobiegłam do pociągu, wcześniej odwracając się i machając stojącemu Pitowi.
 Zajęłam miejsce przy w jakimś przedziale na końcu. Byle jak najdłużej go widzieć. Pociąg ruszył, a ja miałam wrażenie, że zaraz wybiegnę stąd i rzucę się mu w ramiona, zostawiając za sobą pociąg, Spałę i wszystko inne. Niestety, drzwi się zamknęły a mi zostało tylko ostatni raz spojrzeć na niego, cały czas znikającego w oddali...

---------------------
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. :(
Ech, kolejny raz nie zadowala mnie to co piszę.. Może to i dobrze? Nie wiem :)
Dobra, nie przedłużam :)
Do następnego :D

11 komentarzy:

  1. Możesz mi powiedzieć, co Kubiak i Bartman biorą? Bo ja chcę to samo. :D Kurczę, tych dwóch to chyba nigdy nie dorośnie. A co tam, w końcu takie duże dzieci są fajne, a tym bardziej siatkarze. :P
    Nie dziwię się Róży. Gdybym ja miała 'zostawić' tak wspaniałego faceta to zapewne bym zwariowała. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na spóźniony siódmy rozdział na http://matrymonialna-zawierucha.blogspot.com/. Pozdrawiam i przepraszam, Caroline. :)

      Usuń
  2. Czekałam, czekałam i nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że już nowy rozdział ;) Oj Zibi, Zibi. Rozumiem, że podrywacz i Róża też brzydka nie jest, ale żeby tak dziewczynę kumpla z drużyny? Ktoś tu nie zna podstawowych zasad przyjaźni jak widzę ;)
    Piękny rozdział. Taki spokojny, w przeciwieństwie do tych, które teraz będą pojawiać się na moim blogu :D
    Ten fragment jak już odjeżdża...Aż się łezka w oku kręci. Szkoda mi ich, że tak żyją ze sobą na odległość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Zbyszek nie zna granic.Genialny rozdział czekam na kolejny! ;p Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak wiem ! powtórzę się ! ale kocham Cię dziewczyno!!! , jesteś fenomenalna !
    Piotruś jest taki słodki , ale swoją drogą jak Rose , mogła powiedzieć o Zibim w ten sposób.. przecież on jest cudowny <3!
    Końcowa część bardzo wzruszająca ;) czekam na kolejny wpis ;D pozdro <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział;) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajnie czyta się Twoje opowiadanie:) już czekam na następny rozdział:)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że Zbysiu do Róży się przystawia... Chyba, że alkohol tak mu w głowie zawrócił, że pomylił się i zamiast Miśka, pocałował Różę :D
    Współczuję Piotrkowi i Rose... Ale czas szybko minie, na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + http://kubiakowe-love.blogspot.com/ + 2 rozdział :)

      Usuń
  8. świetny rozdział :)
    Zapraszam do siebie pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na więcej <3

    i zapraszam do mnie: http://spala-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń