czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 5

      - Cześć - powiedziałem spoglądając w jej stronę.
     - Hej - odpowiedziała zdziwiona. Patrząc na nią miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. W końcu ją spotkałem, muszę to dobrze wykorzystać.
     - Widzę, że ty też "świetnie" się bawisz? - uśmiechnąłem się. Chcąc się przywitać, wyciągnąłem ku niej rękę - Jestem Piotrek, a ty?
     - Róża. - odpowiedziała zawstydzona, ściskając moją dłoń. Była taka delikatna.
     - Więc... - zacząłem - skąd się tu wzięłaś? To znaczy u Kuby?
     - Jego siostra, Kamila, jest moją współlokatorką. Kiedy powiedziałam jej, że jestem fanką siatkówki, obiecała mi, że pójdziemy w piątek do Kuby.
     - To dlatego chodziłaś ostatnio na treningi Asseco - zaśmiałem się patrząc na jej zdziwioną minę. - Nie dziwię się. Kamila często odwiedza brata w piątki czy soboty... Słuchaj, skoro już tak stoimy tutaj, to może chociaż się przejdziemy kawałek? Oczywiście, jeśli będziesz miała ochotę..
     - Ok - rzuciła i ruszyliśmy po oświetlonych chodnikach.
     Poprosiłem ją, żeby opowiedziała mi coś o sobie. Mówiła o przeszłości, jednak bez szczegółów. Była spokojna i nieśmiała. Wypowiadając każde słowo wyglądała jak anioł...
    - A powiedz, byłaś kiedyś na meczu Resovii? - zapytałem.
    - Nie, nie miałam nigdy okazji... Kiedyś byłam w Rzeszowie, z zespołem tanecznym, miałam już nawet zarezerwowany bilet, ale musieliśmy szybciej wyjechać, bo jedna z dziewczyn zachorowała - posmutniała
    - W takim razie załatwię ci bilet na następny mecz - powiedziałem dumny, a ona podniosła na mnie wzrok jakbym powiedział co najmniej o jakimś cudzie.
   - Naprawdę? - zapytała trochę bardziej ożywiona
   - Pewnie, żaden problem. Następny mecz jest we wtorek. Będę ci musiał tylko dać go trochę wcześniej... Może po którymś z treningów na którym będziesz, zostaniesz chwilę, a ja dam ci ten bilet? - zapytałem
    - No dobra - powiedziała zmieszana - Może wrócilibyśmy już do mieszkania? Jest mi strasznie zimno, a w środku na pewno jest gorąco.
    - Dobrze, wracamy - powiedziałem zdejmując bluzę, którą miałem na sobie i wręczając ją dziewczynie.Ubrana w bluzę o kilka rozmiarów za dużą, wyglądała naprawdę śmiesznie, a za razem słodko.
    Idąc ulicami chciałem, żeby ta chwila trwała i trwała. Nie, nie zakochałem się w niej, nie byłem pewny nawet czy potrafiłbym ją przytulić. Po prostu chciałem z nią dłużej porozmawiać, pośmiać się.. Znałem ją kilka godzin, ale czułem się jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi, spotykającymi się po latach i opowiadającymi sobie co się u nich zdarzyło w czasie rozłąki.
      Weszliśmy do kamienicy, a w niej schodami dotarliśmy pod mieszkanie Kuby. Przed wejściem spojrzałam na brunetkę. Mimo, że na korytarzu było dosyć ciepło, nadal miała zarumienione policzki.
   - Miło było cię poznać - powiedziała z uśmiechem.
   - Mnie także. I mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze. To znaczy... e.. na meczu! - dodałem szybko gdy zobaczyłem jej zmieszaną minę.
  - Tak, też na to liczę.. - mówiła zdejmując moją bluzę. Jej budowa wskazywała na długie lata ciężkich ćwiczeń. - Dzięki za pożyczenie. Wracamy do środka?
   Przytaknąłem, po czym otworzyłem przed nią drzwi. Weszła do pomieszczenia i od razu poszła do Kamili. Usiadła koło niej jednak nic nie mówiła.
    Do mnie w tym czasie zdążył podejść Bartman.
   - Starym gdzie ty byłeś tak długo? - spytał rozglądając się wokół.
   - Łaziłem. Trochę tu za głośno jak dla mnie - odpowiedziałem i poszedłem po sok. Spojrzałem na zegarek, była 01:20. Czyli jeszcze chwilę i będziemy wracać. Bynajmniej ja będę wracać, bo nie chcę być znowu nieżywy na treningu.
 Stanąłem na balkonie i bezczynnie wpatrywałem się w czarne niebo. Przypomniał mi się tamten wieczór.
    Szedłem właśnie zmęczony z treningu. Byłem trochę zdołowany, bo Emilia cały czas mnie unikała. Kiedy chciałem się z nią spotkać i porozmawiać co się dzieje, zawsze miała powód by odmówić. Rozumiałem to, że studiowała, ale przestała się nawet pojawiać na moich meczach.
 Idąc zaśnieżonymi ulicami Rzeszowa rozglądałem się za jakimś spożywczakiem, bo kolejny wieczór spędzałem bez kolacji Emi, więc gotowałem sam. Wtedy zobaczyłem ją. Nie była sama. Na początku myślałem, że tak za nią tęsknię, że przewidziało mi się. Szedłem dalej. Jednak słysząc jej wysoki śmiech obejrzałem się, a to co zobaczyłem nie przypadło mi do gustu. Mężczyzna, na oko 30 lat, 190 całował ją namiętnie a ona nie stawiała mu oporu. Wręcz przeciwnie, sprawiało jej to przyjemność. Nie pamiętam w jaki sposób to zrobiłem, ale po kilku minutach para była rozdzielona, a facet leżał na ziemi z podbitym okiem i krwawiącym nosem. Emilia płakała, wyzywała mnie od skurwieli i bezczelnych chamów.
 - Nie ja jestem tu bezczelny. - powiedziałem - Bezczelna byłaś ty wmawiając mi bajeczki o wyjazdach z grupami oraz obszernym materiale do nauki... Nie mam ochoty cię znać.
   Po tych słowach zabrałem torbę, którą wcześniej odrzuciłem na bok, po czym oddaliłem się słysząc jeszcze obelgi kierowane w moją stronę krzyczane przez łkanie. Nie robiło to już na mnie wrażenia. Poczułem wtedy ogromne przygnębienie, nie potrafiłem normalnie żyć. Od tamtego momentu myślałem, że miłość nie istnieje. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę znowu czuć motyle w brzuchu i szybciej bijące serce z powodu dziewczyny.
     Z rozmyślań wybił mnie głos Zbyszka.
   - Piotrek, co tu stoisz tak sam? Nawet nie zawołasz swojego przyjaciela do wspólnego dumania - stanął obok mnie, przez co od razu poczułem u niego o kilka piw za dużo.
   - Już nie dumam. - powiedziałem trochę bardziej zasmucony - Idę chyba do siebie, a ty?
   - Chyba nie dojdę tak daleko sam - powiedział brunet chwytając się futryny, żeby uniknąć upadku.
   - Podwiozę cię pod dom - rzuciłem szukając na wieszaku swojej kurtki. - Za 15 minut jedziemy, więc ładnie pożegnaj się z wszystkimi.
   Odszedł do reszty. Oparłem się o ścianę i wypatrywałem Róży. Siedziała zamyślona przy małym stoliku. Spojrzała na mnie, lekko się unosząc kąciki ust. Odwzajemniłem uśmiech. Ruszyłem w stronę zebranych ludzi, żeby się pożegnać. Każdemu z uśmiechem ściskałem dłoń. Doszedłem do Kamili i zastanowiłem się co zrobić żegnając się z Rose. Może ją przytulić? Albo pocałować w dłoń? To chyba za bardzo śmiałe jak na nową znajomość... Może przytulić delikatnie, tylko dotykając jej talii? Boję się jednak jej reakcji...
   Kończąc wymieniać uśmiech z Kamą zatrzymałem się na chwilę patrząc w oczy brunetce. Przecież nie mogę zrobić nic zbyt odważnego, bo zepsuję cały dzisiejszy wieczór!
   Podałem jej dłoń z szerokim uśmiechem. Odwzajemniła go delikatnie.
   - Do zobaczenia, Piotr - powiedziała puszczając mi oko.
   - Do zobaczenia - powtórzyłem za nią nie mogąc się oderwać od jej brązowych tęczówek. Pogonił mnie Zibi, ciągnąc mnie za ramię
   - Daalej, Piter, bo zwrócę całą dzisiejszą kolację na siedzenia w twoim aucie! - gadał prowadząc mnie w stronę drzwi.
   Zdążyłem się odwrócić i na nią spojrzeć. Pomachała nieśmiało z uśmiechem w moją stronę. Więcej nie zdążyłem jej zobaczyć, bo drzwi za mną zamknął Bartman
    - Koniec flirtów na dzisiaj, teraz jedziemy na Słoneczną pod dom Bartmanów.
 Zaśmiałem się odpalając samochód, który ruszył w stronę mieszkania Zbyszka.
    Nie mogłem się jednak na niczym skupić, w głowie miałem tylko uśmiechniętą Rose. Myśl, że spotkam ją za jakiś czas pobudzała mnie do życia.
 Różo, proszę, bądź kimś, kto wprowadzi do mojego życia chociaż odrobinę radości  nadziei na lepsze jutro...

---------------------------------
Dobry..
Przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, ale wcześniej nie mogłam znaleźć weny :D
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)

4 komentarze:

  1. Ah, ta Emila. Dobra, nie rozumiem dziewczyn, które mają faceta, ale nie chcą już z nim być, więc wciskaja mu jakieś kity, a na boku spotykają sie z innym. Rozumiem, że Emi po prostu miała już dość Piotra i nie chciała z nim być, bo wiadomo, nie każda miłosć ma być ta jedyną. Czasem się jednak okazuje, że to nie jest to, ale ja się pytam, bo jakiego grzyba kłamać? Nie lepiej w oczy powiedzieć, że po prostu to już koniec i nie ma na co liczyć?
    No chyba, że się bała, ale to też nie jest żadne usprawiedliwienie.
    Wychodzi na to, że Piotr to facet po przejsciach. Przestał wierzyć w miłosc i w sumie, to mu sie nie dziwie. Faceci to jednak delikatne stowrzenia, haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nigdy nie zrozumiem toku myślenia takich dziewczyn...
      Kłamstwo w takim momencie jest najgorsze, bo rani się i siebie i osoby nam bliskie. Ale są osoby, które uważają to za dobre wyjście z takiej sytuacji...
      A co do delikatności facetów - raz na jakiś czas zdarza się wyjątek :)

      Usuń
  2. Ahh to jest z rozdziału na rozdział coraz lepsze :D
    Piszesz jak prawdziwa lama xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Emilia miała takie cudo, a go zdradziła... Nie rozumiem tego. No ale cóż. Rozdział prześwietny, uwielbiam Pitera *_* Już tylko czekam na to jak Róża i Piotruś będą razem :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń