sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 8

    Zamknęłam frontowe drzwi i oparłam się o ścianę. Co się właśnie wydarzyło? Wyszłam na mecz i zobaczyć się z Piotrkiem, zjeść coś, po czym wrócić do internatu... Motyle w moim brzuchu po prostu szalały na wspomnienie o nim. Kiedy poszliśmy nad Wisłok, poczułam, że muszę rozbić tą chłodną maskę, którą go obdarzyłam na początku. Głos w głowie nakazywał mi "Śmiało, zbliż się, on cię nie zrani". Nie wiem dlaczego, ale posłuchałam go. Nie mylił się, Pit zaakceptował to, a nawet dał coś od siebie.
     Odruchowo dotknęłam policzka, który mnie pocałował. Moje zimne opuszki lekko wodziły po śladach ust Piotrka. Niczego nie rozumiałam; większość sportowców właśnie takim wzrokiem patrzy na swoje wybranki . Czemu akurat on zwróciłby uwagę na takiego szaraka jak ja? Być może dowiem się tego w przyszłości.
    Odepchnęłam się od ściany i podążyłam ku schodom. Poczułam chłód na nogach. Plama wody jeszcze nie do końca wyschła. Jaka musiałam być nierozważna, żeby dać się pochlapać, do tego w jego towarzystwie... Nie mogę tego teraz rozpamiętywać, bo Kamila zobaczy u mnie rozkojarzenie i zacznie wypytywać o powody i szczegóły co się działo po meczu. A jak na razie nie chciałam tego.
       Idąc w górę co chwilę słyszałam odgłosy dziewczyn z części pokojów. W pewnym momencie drzwi, przez które wchodzi się do części pokojowej otworzyły się, a przez nie wybiegł mężczyzna. Przyjrzałam mu się dokładniej. No tak, Maciej. Światło padało na jego twarz i uwydatniało krwisto czerwone okolice ust. Zbiegając po schodach szturchnął mnie w ramię, jednak zlekceważył to. I dobrze, nie miałam ochoty na rozmowy z nim na jakikolwiek temat. Stawiałam kroki coraz dalej aż doszłam pod pokój numer 14. Otworzyłam drzwi, a w pokoju ujrzałam idealny porządek. No, poza łóżkiem Kamili, na którym kołdra leżała w nieładzie. Jedynym dźwiękiem w naszym mieszkaniu był śpiew Mili wychodzący z łazienki. Ta stała przed lustrem zmazując makijaż. Nie zmyła jeszcze tylko szminki w takim samym odcieniu, jaki miał na sobie Maciek.
     - No w końcu jesteś! - rzuciła mi się na szyję - Wiesz jak się martwiłam? Rozumiem, że mecz cię bardzo zaciekawił, czekałaś na autografy albo coś w tym rodzaju, ale tak długo? W ogóle się nie odzywałaś, a ja miałam wrażenie, że zaraz wybiegnę na Rzeszów cię szukać. Och, to było takie straszne.
    - Miałaś gościa? - zapytałam z podejrzliwą miną.
    - O Boże, tak! Maciek do mnie przyszedł. Siedzieliśmy tak od 19 i miał mi dawać korki z matmy. I może siedzieliśmy z pół godziny przy tej książce, bo potem zaczęliśmy się śmiać, wygłupiać i w ogóle. Jaki on jest słodki! - zapiszczała cały czas nawijając jak katarynka- A jak zaczął mnie łaskotać to tak do niego przylgnęłam, wtedy nie chciał mnie puścić. I pocałował mnie. Rose, nie wyobrażasz sobie jakie to było wspaniałe. Wyszedł dosłownie parę chwil przed tobą. A właśnie, to gdzie i z kim byłaś po meczu?
    - Ja... - zawahałam się - przeszłam się z kolegą kawałek koło Wisłoku, nic takiego.
    - Tak długo? To pewnie chciałabyś się wygadać, co?
    - Wiesz co... może nie dzisiaj, padam z nóg - powiedziałam chcąc uniknąć najgorszego. - Wykąpię się, pójdę spać, a opowiem ci kiedy indziej, ok?
   Przytaknęła nieco zgaszona. Weszłam do łazienki i zaczęłam się szykować do wzięcia kąpieli. Największy problem miałam ze zdjęciem piotrkowej bluzy. Miałam wrażenie, że przykleiła się do mnie, ale dałam radę z "odczepieniem". Po wyjściu z prysznica i wieczornej toalecie zwiniętą część garderoby chłopaka zabrałam ze sobą. Momentalnie do łazienki wkroczyła moja współlokatorka, nawet nie zwracając uwagi na to co zabieram. Zgasiłam światło i ułożyłam się do snu. Bluza została ułożona na kształt poduszki i leżała koło mojej głowy, by w razie czego móc się w nią wtulić.

    Następnego dnia, wracając z baletu do internatu myślałam o dzisiejszym spotkaniu w celu rozpatrzenia mojego udziału w zajęciach baletowych w studio tańca. Zadzwoniono do mnie, że ulotka, którą dostałam nie była dana mi przypadkowo. Przy wybieraniu uczniów na "doczepkę" dyrektorce szkoły towarzyszył prezes właśnie tej placówki i widząc moje zgłoszenie i film z nagraną solówką podobno się zachwycił. Dostałam propozycję przystąpienia do grupy pani Ivanovic w tym ośrodku. Bez zastanowienia zgodziłam się na rozmowę i pokaz kwalifikacyjny. Dzisiaj o 16 mam się tam zjawić, a już o 14 nerwy dają o sobie znać. Fakt, może się okazać, że moje umiejętności są na takim poziomie by się tam dostać, ale mogą także mnie odrzucić co byłoby dużym ciosem.
     Kiedy dotarłam do pokoju, zaczęłam szukać płyty z piosenką do tańca oraz stroju. Zabrałam też ze sobą pierwsze baletki jakie miałam, numer 24. Przynosiły mi szczęście przy każdych ważniejszych występach, więc być może i teraz tak będzie. Do pokoju wparowała Kamila.
    - Hej, czemu nie byłaś na... Ach, no tak, to już dzisiaj! - pacnęła się w czoło - o której masz te przesłuchanie?
    Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 15.00. Ostatnio bardzo szybko mija mi czas.
     - Za godzinę. Boję się, że z nerwów wszystko zepsuję.
     - Coś ty, dasz radę! Będziesz najlepsza, mówię ci - złapała mnie za ramiona i uśmiechnęła się. - Wystarczy tylko, że będziesz robić wszystko tak jak u Sowy.
    - Dzięki, ale wątpię, że mogę być lepsza od dziewczyn, które szkolą się u niej od kilku lat. - zaśmiałam się. Złapałam torbę i spakowałam potrzebne mi rzeczy. Biorąc puenty z torby szkolnej złapałam za telefon. Była na niej wiadomość. Otworzyłam szybko by zobaczyć kto napisał i zamarłam. Nadawca: Piotrek. Z łomocącym sercem czytałam zawartość sms-a. "Cześć. Wiem, że miałem zadzwonić, ale nie wiem co w tym momencie robisz, a chciałem się z Tobą jak najszybciej skontaktować. Znalazłabyś dzisiaj dla mnie chwilę czasu?" Patrzyłam chwilę na telefon bez żadnej reakcji. Wczoraj się widzieliśmy, a on już chce się spotkać. Miłe. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, po czym odpisałam: "Może znajdę, ale zależy o której godzinie". Odpowiedź przyszła po paru minutach: "Wtedy, gdy znajdziesz ochotę i czas". Odpisałam tylko, że napiszę mu jeszcze dzisiaj.
     Jako, że od rana nie zjadłam prawie nic, postanowiłam wybrać się wcześniej na stołówkę, bo bałam się, że zasłabnę. Jedząc posiłek rozejrzałam się po sali. Niby wszystko normalnie; prawie wszystkie stoliki zapełnione roześmianymi dziewczynami, ale jeden punkt mnie zaciekawił. Otóż przy jednym ze stolików siedziała dziewczyna, której wcześniej nie widziałam. Jej blada twarz miała ostre rysy, nos z lekkim garbem i malinowe usta. Spięte włosy odcieniu blondu jeszcze bardziej dodawały jej uroku. Otaczało ją grono podekscytowanych dziewczyn. Pewnie kolejna doszła, pomyślałam, nie warto się przejmować. Szybko skończyłam jeść i wyszłam ze stołówki.
    Koło godziny 15:50 dotarłam na miejsce. Wchodząc do gmachu usłyszałam dźwięki fortepianu, wychodzące zapewne z sali tańca. Chcąc dowiedzieć się gdzie mam iść, podeszłam do kobiety siedzącej przy biurku nad tabliczką "Informacja"
    - Przepraszam. - zwróciłam na siebie jej uwagę - Dzień dobry, nazywam się Róża Wilk. Dzisiaj miałam się zgłosić na rozmowę i pokaz kwalifikacyjny do pani Ivanovic. Wie pani może gdzie mogę znaleźć tą panią?
    - Oczywiście, proszę skierować się do pokoju numer 10, zapewne już ktoś tam jest - uśmiechnęła się blado.
    Podziękowałam grzecznie i poszłam szukać wyznaczonego pokoju. Idąc wzdłuż korytarza oglądałam powieszone na ścianie dyplomy, w większości za pierwsze miejsca. Dotarłam pod pokój z numerem 10. Nad drzwiami stała półka, a na niej pełno złotych trofeów.
    Zapukałam i weszłam do środka. Beżowe ściany i brązowy parkiet wywoływały u mnie wspomnienia sali w Spale. Od razu spojrzałam w lustra zapełniające ścianę na prawo. Miałam nadzieję, że zobaczę w nich czteroletnią różyczkę w czerwonym stroju trzymającą za rękę tatę. Niestety, zawiodłam się. Spojrzałam na 3 osoby siedzące kilka metrów na wprost mnie. Wymusiłam z siebie najładniejszy uśmiech na jaki potrafiłam i ruszyłam ku dwóm starszym kobietom i mężczyźnie przyglądającym się mi z zaciekawieniem.
     - Róża Wilk, tak? - zapytała siwowłosa przeglądając plik kartek, zapewne moje zgłoszenie z szkoły. Kiedy przytaknęłam, mówiła dalej - Witamy serdecznie proszę usiąść.
    Usiadłam na wskazane przez nią krzesło.
    - Tak więc, drogie dziecko - zaczęła druga kobieta z delikatnym wyrazem twarzy i farbowanymi na blond kręconymi włosami - powiedz nam, od ilu lat ćwiczysz balet? I czy sprawia ci on przyjemność?
    - Więc trenuję od 13 lat. Kiedy miałam 4 lata zostałam zaprowadzona na pierwsze zajęcie i już wtedy go pokochałam. Przez te wszystkie lata aż do teraz jest moją podporą, dzięki niemu żyję. Stał się moim chlebem powszednim i nie wyobrażam sobie, że mogłabym teraz przestać tańczyć.
    - To świetnie. A jakie są twoje szczególne osiągnięcia?
    - Mając 8 lat wraz z grupą pojechaliśmy na mistrzostwa kraju i zajęłyśmy tam drugie miejsce. Natomiast kiedy miałam 13 zatańczyłam swoją pierwszą solówkę, z którą pojechałam na festiwal w Warszawie zdobywając za nie pierwsze miejsce, ale nie było to wielkie widowisko. W wieku 15 lat zostałam wyróżniona w duecie na przeglądzie wojewódzkim. Poza tym nie wiem co jeszcze może być wymienione...
     - Mamy tu informację, że w zeszłym roku z grupą zajęłyście drugie miejsce będąc na festiwalu w Rosji. To bardzo ładnie jak na tak mało znaną grupę. - mówiła pierwsza. Odniosłam wrażenie, że od początku nie przypadłam jej do gustu. - Cóż możemy ci powiedzieć. Możliwe, że nadajesz się na jedną z naszych uczennic, jednak najpierw pokaż nam jedną ze swoich solówek. Musimy sprawdzić też twoje umiejętności.
    Przytaknęłam po czym przystąpiłam do ubierania stroju i włączania muzyki. Nie trwało do długo, więc szybko ustawiłam nogi w pozycji piątej. Cała się trzęsłam, lecz nie pozwoliłam nerwom nad sobą panować. Kiedy popłynęły pierwsze takty My love, poczułam to przyjemne ciepło rozchodzące się po ciebie gdy całe zdenerwowanie znika. Każdy obrót wykonałam tak jak należy, lekko, nie chwiejąc się i z gracją. Wykonując kolejne skoki czułam się niczym ptak wypuszczony z klatki po długim więzieniu go. Kończąca muzyka bardzo mnie zaskoczyła; chciałam tańczyć dłużej, bo owe przyjemne uczucie rozchodziło się po moim ciele i wypełniało pustkę w sercu.
    - Fascynujące - powiedział mężczyzna wstając z miejsca. Pierwszy raz dzisiaj odezwał się - tak drobna dziewczyna ma w sobie tyle siły i pasji.
     Podszedł do mnie i ścisnął moją dłoń. Wesołe oczy starszego pana wywołały u mnie wielkie zdziwienie. Nie spodziewałam się tego.
    - Racja, to było piękne - odpowiedziała mi siwowłosa. - Pozwól nam się teraz naradzić. Prosimy cię, abyś się przebrała i przyszła tu za 5 minut.
    Zabrałam swoje ubrania i wyszłam, kierując się do najbliższej toalety. Emocje nadal nie opadły, ciągle czułam w sobie tą dziką radość. Przebrałam się i poszłam pod ten sam pokój z którego wyszłam. Była godzina 16:30. Zdecydowałam się wejść, ale klamka sama zaczęła opadać i wysunęła się z niej sylwetka uśmiechniętej kobiety.
    - O, już jesteś. Wchodź, podjęliśmy decyzję.
   Weszłam do pomieszczenia, gdzie cała trójka stała.
    - Różo, chcielibyśmy ci oświadczyć, że zostałaś przyjęta do naszego ośrodka. Przynależysz do grupy pani Ivanovic. Treningi będą 3 razy w tygodniu, w poniedziałek, środę i niedzielę. Zaczniesz od przyszłego tygodnia. Przyjdź w poniedziałek o godzinie 16:30. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów.
    Kamień spadł mi z serca. Przyjęli mnie, naprawdę mnie przyjęli! To niesamowite... Podeszłam do każdego z osobna i z wielkim uśmiechem na ustach uściskałam ich dłonie. Wyszłam grzecznie się żegnając. Udało się, wyszłam. Zadzwoniłam do Piotrka. Odebrał po dwóch sygnałach. Poprosiłam go, żeby przyjechał po mnie, a on zgodził się.
      Czekałam kilka minut, aż czarne BMW pojawiło się przy krawężniku. Nie czekając dłużej wskoczyłam do środka.
     - Hej - powiedziałam do Piotra i spojrzałam na niego. Spoglądał na mnie tak samo jak wczoraj, co wywołało u mnie szybsze bicie serca.
     - Cześć. - powiedział z rozmarzonym wzrokiem. - Pięknie wyglądasz.
    - Dziękuję - zarumieniłam się - To gdzie jedziemy?
    - Przed siebie - uśmiechnął się szeroko, po czym dodał - Zobaczysz.
Nie odezwałam się ani słowem, zdałam się na niego. Jechaliśmy przez tętniący życiem Rzeszów co chwilę spoglądając na siebie. Dotarliśmy na miejsce, a wtedy on wyłączył silnik, wyszedł z samochodu i nim się obejrzałam, moje drzwi były otworzone, a w nich widniała ręka mojego towarzysza. Skorzystałam z propozycji i pomógł mi wysiąść z auta. Rozejrzałam się i zobaczyłam polanę. Swymi późnojesiennymi barwami potrafiła przebić niejeden obraz widniejący w muzeum. Było tu wprost idealnie.
    - Chodź, pokażę ci coś jeszcze lepszego - powiedział do mnie i poszliśmy przed siebie.
    - Piotrek - zwróciłam na siebie jego uwagę - a tak właściwie, to dlaczego nie jesteś na treningu na hali?
    - Za wczorajszy mecz dostaliśmy dzień wolnego. Kowal był z nas dumny i zaszalał - zaśmiał się - A ty nie masz zajęć popołudniowych?
   - Dopiero od przyszłego tygodnia - powiedziałam speszona - Dzisiaj byłam na przesłuchaniu i przyjęli mnie.
   - To gratuluję - powiedział spoglądając na mnie z udanym uznaniem.
  Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Staliśmy na środku łąki pełnej wszelakiego kwiecia. Znajdował się tam chyba każdy rodzaj.
     - Pit, skąd ty bierzesz takie piękne miejsca? - zapytałam patrząc mu w oczy. - Nie wiedziałam, że Rzeszów może wyglądać aż tak...
     - Dobrze? Ja też, ale zacząłem interesować się Rzeszowem nie pod względem zabytków, tylko natury. I okazało się, że był to dobry wybór.
   Rozejrzałam się dookoła by jeszcze raz zachwycić się otaczającą nas florą. Kiedy wróciłam do miejsca gdzie stałam wcześniej, on znajdował się ode mnie w o wiele mniejszej odległości. Moje wnętrzności znowu zaczęły wariować. Mimo, że mózg nakazywał się oddalić, serce nie pozwalało.
    - Rose. - odezwał się do mnie
    - Tak?
    - Mogę cię przytulić?
 Zastanawiałam się przez chwilę co zrobić. Z jednej strony pragnę tego jak niczego innego, a z drugiej pierwszy raz jestem w takiej bliskości z innym człowiekiem...
    - Oczywiście - powiedziałam cicho, a blondyn położył dłonie na mojej talii. Odruchowo moje dłonie powędrowały na jego kark. Staliśmy tak nie zwracając na nic uwagi. Mówiłam, że wtedy było idealnie? Poprawka, teraz jest. Nie istniało dla mnie teraz nic poza wysokim chłopakiem tulącym mnie do siebie. Czułam jak to samo ciepło co podczas tańca rozchodzi się po moim sercu, następnie klatce piersiowej i całym ciele. To było szczęście. Tak, czułam się przy nim szczęśliwa. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nic więcej mi nie trzeba było.
   Tą piękną chwilę przerwało nam szczekanie psów. Nie byłoby w tym nic złego, w końcu niedaleko są domy, ale odgłosy były bardzo zażarte i głośne. Przerażona oderwałam się od Piotrka. Ten tylko jedną rękę wsunął w moją, a drugą chwycił mnie pod brodę.
    - Spokojnie, jesteś ze mną, nic ci nie grozi. W razie jeśli będziesz się bała, pamiętaj, że masz mnie.
   Kiwnęłam głową twierdząco i wtuliłam głowę w jego tors. Kiedy szczekanie umilkło, zabrałam głowę, jednak ręki nie puściłam. Szliśmy po polanie nie odzywając się, kiedy on, potykając się, pociągnął mnie za rękę. Jako, że byłam wyczerpana, poleciałam prosto na niego i upadliśmy tak, że leżałam na nim. Na początku zarumieniłam się i zaczęliśmy się śmiać
   - Ale ze mnie gapa - powiedziałam chcąc wstać, jednak on trzymając mnie nie pozwolił na to. Przewrócił mnie tak, że leżeliśmy koło siebie. Delikatnym ruchem jeździł palcem po moim policzku.
    - Mogę już wstać? - zapytałam po kilku minutach, jednak od razu zaczęłam tego żałować. Chłopak zaczął mnie łaskotać. Wyrywałam się, śmiałam i krzyczałam, ale nic z tego - był za silny.
    - Piotrek, proszę cię, przestań! - krzyczałam przez śmiech - zrobię co chcesz, ale przestań!
    - Dobra, trzymam cię za słowo - przestał i pomógł mi wstać.
    - Dziękuję - udawałam obrażoną - przez ciebie jestem cała brudna!
    - Oj, nie bądź zła - powiedział rozbawiony. Nie ustąpiłam, szłam w stronę auta, kiedy usłyszałam za sobą bieg. Przed moimi oczyma wyrósł mały bukiecik z polnych kwiatków.
    - Przepraszam - powiedział wręczając mi zerwane kwiaty. Roześmiałam się cicho i przytuliłam go do siebie na zgodę. Wtedy poszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę miasta. Jadąc co chwilę szturchaliśmy się i wybuchaliśmy śmiechem. W pół godziny dotarliśmy pod internat, a tam pożegnaliśmy się jak ostatnio. Tym razem jednak było to nieco dłuższe.
    - Dziękuję, że dałaś się wyciągnąć - powiedział spoglądając mi w oczy.
    - To ja dziękuję. Bardzo mi się dzisiaj podobało. Spotkamy się jeszcze?
    - Jeśli tylko będziesz miała ochotę to oczywiście.
    - To do następnego razu - ostatni raz tego wieczoru przytuliłam go.
    - Cześć - patrzył jak wychodzę z auta a potem ruszył.
       Wchodząc do pokoju spodziewałam się takiej samej reakcji Kamy co wczoraj, ale nawet nie zastałam jej w pokoju. Wróciła dopiero około 24, wiadomo od kogo. Pogadałam chwilę z nią o przesłuchaniu a ona cieszyła się jak dziecko z lizaka. Cieszyłam się, że ją mam; zarażała mnie pozytywną energią, która okazała się bardzo potrzebna w Rzeszowie. Położyłyśmy się spać wykończone dniem i prawie natychmiast zasnęłam. Śnił mi się nie kto inny jak leżący w trawie Pit z tym samym pięknym uśmiechem...


-------------------------------
Haj!
Znalazłam chwilę wolnego czasu, więc korzystając z okazji chciałam wszystkim życzyć wesołych świąt spędzonych w gronie rodzinny lub przyjaciół.
Hucznego sylwestra jeszcze nie życzę, bo mam nadzieję, że napiszę coś do tego czasu :D
Za wszystkie błędy przepraszam, znowu pisane nocą...
Rozdział pozostawiam waszej ocenie, zachęcam do komentowania :)
Następny postaram się dodać jak najszybciej, być może jeszcze w świątecznym tygodniu.

1 komentarz:

  1. Jako mała dziewczynka zawsze marzyłam o byciu baletnicą. Teraz przynajmniej miło o takim życiu poczytać. :) Tylko pogratulować Rose, z tego, co wiem, dosyć ciężko się tam wybić.
    Znajomość, a może już coś więcej, Pita i Róży jest przesłodka. Chętnie bym potarzała się z Nowakowskim, a jak! :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń